
Dochodowe Studio Graficzne
Cześć Dziewczyno! Zapraszamy Cię do wysłuchania podcastu Dochodowe Studio Graficzne, w którym znajdziesz inspirację, wiedzę i motywację do tego, by budować studio graficzne swoich marzeń. O wzlotach i upadkach własnego biznesu kreatywnego opowiemy Ci my, Karla i Ania, czyli graficzki, założycielki studio SHABLON, strateżki komunikacji, edukatorki i twórczynie jedynego w Polsce kursu o prowadzeniu własnej działalności graficznej. W każdym odcinku podcastu czekają na Ciebie wskazówki, jak działać w zrównoważony sposób w biznesie kreatywnym, by czerpać ze swojej pracy maksimum satysfakcji, omijać pułapki w komunikacji z klientami i nie dać się złapać wypaleniu zawodowemu. Bo jesteśmy przekonane, że zasługujesz na biznes, które daje Ci siłę, byś mogła robić to, co kochasz najbardziej, na markę, która przyciąga wymarzonych klientów i na współprace, które przynoszą Ci autentyczną radość i głębokie poczucie spełnienia. Złap kubek kawy lub kieliszek orzeźwiającego prosecco i dołącz do nas w kolejnym odcinku podcastu Dochodowe Studio Graficzne. A w międzyczasie koniecznie wpadnij na naszego bloga dla graficzek.
Dochodowe Studio Graficzne
#2.07 – Jak ogarnąć chaos w kreatywnej pracy? Rozmowa z Nikolą Walczak
Wyślij do nas wiadomość, zadaj pytanie
Czy Twoje projekty graficzne toną w chaosie plików i deadlinów? W tym odcinku rozmawiamy z Nikolą Walczak, ekspertką w łączeniu estetyki z funkcjonalnością, która zdradza swoje sprawdzone metody organizacji pracy kreatywnej.
Nikola specjalizuje się w tworzeniu identyfikacji wizualnych dla social mediów i dzieli się z nami praktycznymi sposobami na uporządkowanie procesu projektowego. Dowiesz się, jak efektywnie zarządzać plikami projektowymi, planować pracę w blokach czasowych i wykorzystywać szablony do automatyzacji powtarzalnych zadań. Niezależnie od tego, czy jesteś doświadczoną graficzką, czy dopiero zaczynasz swoją przygodę z projektowaniem, ten odcinek pomoże Ci wprowadzić więcej porządku i efektywności w Twojej pracy!
Linki z odcinka:
- Odcinek podcastu o szablonach współpracy (sezon 01 odcinek 45)
- Odcinek podcastu o kompleksie grafika samouka (sezon 01 odcinek 02)
- Podręcznik współpracy z klientem
- Instagram Nikoli @nikolawalczak_pl
Jak ogarnąć chaos w kreatywnej pracy - rozmowa z Nikolą WalczakK | A: Witamy Was serdecznie w kolejnym odcinku podcastu Dochodowe Studio Graficzne. Z tej strony Karla i Ania. W dzisiejszym odcinku spotykamy się z Nikolą Walczak – graficzką, która z lekkością łączy estetykę z funkcjonalnością. Nikola specjalizuje się w tworzeniu identyfikacji wizualnych, ale – patrząc na jej działania – można powiedzieć, że jej prawdziwym konikiem jest identyfikacja wizualna w social mediach. Po kilku latach pracy jest ekspertką w tym temacie.
Być może kojarzycie ją z charakterystycznych, spójnych projektów graficznych dla profilu @mamologia na Instagramie. Nikola ma też na koncie różne projekty e-booków, którym nadaje spójną szatę graficzną. No i porządek. Porządek, który kochają jej klienci. Właśnie o tym porządku chciałybyśmy dziś porozmawiać.
Nikola działa z ogromnym wyczuciem stylu i dbałością o detale. Natomiast to jej systemowe podejście do pracy wyróżnia ją na tle innych twórczyń, innych graficzek. Utrzymanie takiego porządku w codziennym, twórczym działaniu to coś, co wielu kreatywnym osobom sprawia trudność, dlatego na tym chciałybyśmy się dziś skupić. Dzień dobry, cześć Nikola!
N: Dzień dobry, cześć wszystkim! Witam Was serdecznie i dziękuję za piękne przedstawienie. Jestem naprawdę pod wrażeniem, że właśnie tak jestem postrzegana. To dla mnie dużo znaczy. Dziękuję. Wszystko, co powiedziałyście, jest właściwie prawdą. Pomagam małym firmom i twórcom, którzy zaczynają działać w internecie, zaprojektować ładny, spójny wygląd ich marki, który działa. Tworzę dla nich logo, kolory, grafiki na social media, które pokazują, kim są i co robią. Projektuję też materiały cyfrowe: składam e-booki, workbooki, prezentacje do webinarów. Są klienci, którzy przychodzą do mnie z niczym, a wychodzą z pełną identyfikacją, grafikami na social media i gotowymi produktami.
K | A: Dużo tego. Dużo różnych rzeczy, dużo różnych projektów. Czy spośród tych różnych rodzajów projektów, które wymieniłaś, są takie, które lubisz robić najbardziej? Czy to jest tak, że robisz i prezentacje, i projekty na social media, ale na przykład najbardziej lubisz projektować e-booki?
N: Ogólnie identyfikacja wizualna to dość szerokie pojęcie, więc wyodrębnię z tego samo projektowanie logo i przygotowywanie całej koncepcji. Czasem ten proces trwa tydzień, czasem trzy tygodnie, a czasem nawet dłużej.
Moment olśnienia: kiedy projekt „klika”
N: Uwielbiam ten moment, kiedy nagle to przychodzi – takie oświecenie, że aż sama sobie gratuluję, że coś takiego powstało. Bo ja w swoich koncepcjach staram się zawsze przekazać jakąś symbolikę, żeby logo nie było tylko ładnym obrazkiem, ale żeby coś za nim stało. Przedstawiam projekt klientowi i on mówi: Wow, super, ale wtedy przechodzę do rozłożenia tego projektu na części pierwsze, żeby mu powiedzieć: Słuchaj, jak się przyjrzysz, to jest to. A jak przekręcisz trochę głowę, to zauważysz tamto. I właśnie wtedy pojawia się ten moment wow, ten boom – i od razu wiem, że mamy to, że mamy akcept. O to właśnie chodziło w tej współpracy, żeby obie strony były zadowolone. Właśnie to mnie najbardziej jara – przygotowanie całej koncepcji logo i dochodzenie do tego momentu, kiedy to klika i wychodzi naprawdę fajny efekt.
Instagram jako pole do twórczej ekspresji
K | A: Ale taki Twój największy kunszt artystyczny objawia się tak naprawdę w grafikach do mediów społecznościowych. Bo logo, jako jeden, pojedynczy element graficzny, jest spoko, ma swoją historię, o której mówisz, może ją mieć, a nawet powinno. Ale później, na co dzień, Twoje klientki i klienci posługują się już bardziej rozbudowanym systemem identyfikacji wizualnej. W zasadzie wszyscy prowadzą swoje konta w mediach społecznościowych. Zakładamy, że to właśnie ten rodzaj projektów najbardziej przyciąga klientów do Ciebie. Czy się mylimy?
N: Tak, to prawda. Nie ukrywajmy – teraz jest bardzo dużo profili na Instagramie. Cały czas pojawiają się nowi twórcy, nowe firmy, które chcą zacząć przygodę z social mediami. Tylko że ich problemem jest to, że nie wiedzą, od czego zacząć. Mają pomysły na różne treści, na cały kontakt, tylko nie wiedzą, jak to ubrać. I wtedy z pomocą przychodzę ja. Często proponuję zacząć od identyfikacji wizualnej, żeby było logo, żebyśmy mieli te podstawy: kolory, dobrane fonty. Nieraz są to klienci z ograniczonym budżetem, więc zaczynamy od przygotowania kolorystyki, typografii. Już pomijając logo, bo wiadomo, że nie każdy startując, może sobie pozwolić na całą identyfikację wizualną. Rzeczywiście, bardzo lubię robić te projekty i to one są u mnie najczęściej rozpytywane. Mam swój pakiet, który jest takim bestsellerem. Nazywa się Marka na Insta i zawiera dwa szablony Insta Karuzeli, czyli łącznie 20 slajdów, dwa szablony Reels, Insta Stories, okładki wyróżnionych relacji, czyli cały taki „ubiór” dla Instagrama. Jeżeli ktoś przychodzi do mnie bez niczego, to wychodzi z pełną identyfikacją wizualną Instagrama. Jest to pewien proces, który rozkłada się na różne etapy.
Kolor ma znaczenie - jak ogarnąć chaos palet i wyróżnić się w tłumie
K | A: Czy tworząc te grafiki, masz swoje konkretne źródła inspiracji? Bo Twoje grafiki w pewien sposób się wyróżniają. Ich estetyka jest inna niż ta oklepana, sztampowa estetyka instagramowa, którą często widzimy na Instagramie czy na innych mediach społecznościowych. Czy jest jakieś miejsce, które najbardziej Cię inspiruje do wychodzenia poza schematy?
N: Przeglądam internet, przeglądam Pinterest, zanim zacznę pracować nad szablonami. Ale tak naprawdę pomysł na szablon pojawia się dopiero wtedy, kiedy dokładnie wiem, co twórca będzie publikował – jeśli określi, jakie to będą typy projektów. Wszystko zaczyna się od doboru kolorystyki. To jest, moim zdaniem, największe wyzwanie w dzisiejszych czasach w social mediach, czyli wyróżnienie się. A wyróżnić się można przede wszystkim kolorami, bo to one są pierwszą rzeczą, na którą zwraca uwagę odbiorca, wchodząc na profil. Uważam, że to kolory decydują o tym, czy ktoś kliknie na dany slajd, na daną Insta Karuzelę. Dlatego przywiązuję do nich dużą wagę i poświęcam sporo czasu na ich dobór razem z klientem. Uważam, że w dzisiejszych czasach trzeba trochę łamać te schematy.
Kiedyś wydawało mi się, że łączenie koloru zielonego z czerwonym to pokazanie, jak bardzo jesteś niekompetentną osobą i że jest to karygodne. Ale dziś trochę sięgam po takie rozwiązania, bo rzeczywiście szukam tego elementu zaczepienia, żeby to się wyróżniło. Mamy pełno odcieni – odcieni czerwieni, odcieni zieleni – i te kolory naprawdę mogą ze sobą fajnie rezonować. Dlatego stawiam na to, żeby kolory były ustalone w pierwszej kolejności, żeby to była nasza podstawa. Wydaje mi się, że w fajny sposób dobieram te kolory z klientami. Zaczynam od przygotowania sześciu palet kolorystycznych. To może się wydawać dużo. Klient, jak dostaje sześć palet, mówi: Nie wiem, co mam teraz zrobić! Ale to jest celowe zagranie. Te sześć palet są bardzo różne: jedne neonowe, inne pastelowe, jeszcze inne ciemne. I ja, przesyłając je, oczekuję, że klient opisze mi każdą z nich, co o niej myśli. Dzięki temu poznaję jego preferencje.
K | A: Czyli zupełnie inne podejście do badania potrzeb i oczekiwań. Bo jeśli przedstawimy jedną paletę i nie trafimy w gust klienta, to zazwyczaj nie dowiadujemy się zbyt wiele – tylko tyle, że „to nie to” i że mu się nie podoba. Ale jednocześnie klient często nie jest w stanie powiedzieć, co by mu się podobało, bo dostał tylko ten jeden zestaw. Z drugiej strony, trudno rozmawiać o kolorach w teorii, bo każdy z nas inaczej je nazywa, inaczej postrzega pewne barwy i zestawienia. To, co my odbieramy jako nowoczesne, klient może odebrać jako pompatyczne albo zbyt zdystansowane.
Miałyśmy kiedyś taką sytuację z klientką, która powiedziała nam, żeby głównym kolorem było bordo. Zaprojektowałyśmy więc z bordo. A klientka powiedziała: Ale to nie jest bordo. Okazało się, że mamy zupełnie rozbieżne pojęcia. W załączniku do maila przesłała nam zdjęcie, na którym jej zdaniem był bordo, ale my widziałyśmy to zupełnie inaczej. To jest właśnie to – kiedy zaczynamy rozmawiać w ten sposób, jest duża szansa, że się zrozumiemy. Teraz już widzimy, o co chodzi z tymi sześcioma zestawami. Klient dostaje sześć palet, prosisz go o feedback, przesyła Ci informację mailowo na temat każdej z nich. I co się dzieje dalej?
N: Na tym etapie są na pewno bardzo zaangażowani i podekscytowani. Cały czas ta ekscytacja jest i rzeczywiście chcą uczestniczyć w całym procesie projektowania. Dostaję od nich różne informacje zwrotne, na przykład: Z pierwszej palety podoba mi się ten kolor, z drugiej tamten. Trzecia w ogóle mi nie odpowiada. Już z doświadczenia wiem, jakie tony i barwy najbardziej do nich trafiają. Dlatego każde kolejne zestawienia pomniejszam o liczbę palet i przez taki „lejek” dążymy do tej jednej, jedynej, przy której klient na końcu mówi: Tak, to są te kolory! Oczywiście biorę pod uwagę wiele czynników – psychologię kolorów, wyróżnienie się – i staram się, żeby te kolory rzeczywiście pasowały do branży. Bowiadomo, jak kiedyś przyjdzie mi projektować szyld do zakładu pogrzebowego, to nie użyję neonowego różu, prawda?
K | A: Chyba że będziesz miała bardzo alternatywny zakład pogrzebowy, który zapragnie się wyróżnić na tle konkurencji. N: Taki podobny przykład widziałam w serialu Minuta ciszy z Robertem Więckiewiczem, gdzie zakład pogrzebowy miał bardzo neonowe kolory. No ale serial to serial, życie to życie, marka to marka i trzeba trochę zejść na ziemię. Dlatego bardzo długo pracujemy nad tymi kolorami. Można powiedzieć, że to najtrudniejsza rzecz przy projektowaniu szablonów, bo kolory rzeczywiście zostają na długo. Szablony można zmieniać jak rękawiczki – ważne, żeby zachować stałe elementy, które są wyróżnikami w danym szablonie. Ale kolory powinny zawsze być.
K | A: Teraz, jak o tym powiedziałaś, to faktycznie – kiedy myślimy o Twoich projektach i przypominamy sobie Twój feed, widać w nich to, o czym mówisz. Te projekty mają bardzo silne dominanty kolorystyczne i często prezentują się kontrastowo. Po Twojej analizie jeszcze wyraźniej widzimy w tym Twoją rękę i Twoją metodę. To jest super, że wypracowałaś tak unikatowy sposób podejścia do projektowania. Szczególnie dla klientów, którzy, tak jak powiedziałaś, wiedzą, co chcą publikować, ale nie zastanowili się jeszcze do końca nad tym, czym naprawdę jest ich marka, gdzie leżą ich mocne punkty i tak dalej. Czyli jeszcze ta strategiczna praca jest przed nimi, ale dzięki Tobie ten brak nie hamuje ich w działaniu. Zaczynają, idą za ciosem i startują ze swoimi postami.
N: Gdybym miała rzucić same kolory, to na pewno byłoby im trudno zdecydować, które kolory czy która paleta bardziej im odpowiada. Dlatego przygotowuję te zestawy kolorystyczne w taki sposób, że pokazuję je na różnych tłach, testuję kontrasty i tworzę przykładowy slajd z Insta Karuzeli, który obrazuje, jak te kolory będą się zachowywać w praktyce. To na pewno ułatwia im wybór. Bo gdybym miała na przykład wybrać kolory ścian do mojego salonu, to też bez wizualizacji nie byłabym w stanie określić, czy rzeczywiście będą mi się podobać.
K | A: Okej, czyli kolejny tip: od razu pokazujesz te kolory w praktyce, w odpowiednich proporcjach, tak?
N: Tak, w takim małym ułamku, żeby to też było z poszanowaniem czasu obu stron.
Projektowanie w praktyce, bez straty czasu
K | A: O właśnie, to jest dobry punkt. A potem, kiedy przechodzisz do projektowania karuzeli, jak to wygląda? Czy prosisz klienta, żeby przesłał Ci treści do przykładowej karuzeli? Bo to pewnie jest częsty problem. Trudno zaprojektować przewijanego posta, jeśli nie wiemy dokładnie, co się w nim znajdzie treściowo.
N: Mam takie świetne rozwiązanie: Chat GPT! Jakkolwiek to brzmi, sztuczna inteligencja to jest wspaniałe narzędzie, które uważam, że bardzo pomaga. AI to problem, jeśli się nie nadąża. To jest narzędzie, a nie zagrożenie. Dla mnie to jest bardzo kluczowe. Bo kiedy nie było ChataGPT, te szablony projektowało się właściwie w ciemno, na zasadzie Lorem ipsum. Ja głównie współpracuję ze specjalistami w dziedzinie logopedii, psychologii, dietetyki, z trenerkami językowymi. Znam oczywiście te branże, wiem mniej więcej, czym się zajmują, ale nie jestem lekarzem, nie jestem specjalistką w tych dziedzinach. Chat pozwala mi przygotować teksty zaślepki, na przykład na temat terapii miofunkcjonalnej, o której nie mam pojęcia. On przygotowuje mi treści, z którymi o wiele łatwiej się pracuje i szczerze mówiąc, bardzo fajnie na tej podstawie projektuje się szablony. Plusy są też takie, że jeżeli mam przygotowaną przykładową treść – a zawsze podkreślam, że to jest tylko przykład i nie należy się na nim do końca wzorować – to klient może zobaczyć, że to wygląda fajnie. Mówi na przykład: O, te punktory – właśnie w taki sposób ich użyję! To jest rozwiązanie korzystne dla obu stron. Klient widzi, jak dany tekst z jego dziedziny zachowuje się na slajdach, bez zastanawiania się co tam właściwie wrzucić.
K | A: Tak, to jest super pomysł. Ostatnio Karla zrobiła coś podobnego dla lektorki języka angielskiego. Dostała od niej kilka artykułów i poprosiła Chata o przygotowanie karuzeli na podstawie jednego z nich, żeby zainscenizować. Klientka dostała gotowy wzór karuzeli i post do opublikowania. Była bardzo szczęśliwa, więc to na pewno świetne rozwiązanie. ChatGPT pomaga w wielu aspektach, ale w tym bardziej projektowym też znajduje swoje zastosowanie. Dzięki temu nie trzeba kombinować i tych treści wymyślać.
N: Właśnie, jest świetnym wypełnieniem. Zwłaszcza kiedy pracuję z trenerkami językowymi. Dziewczyny uczą hiszpańskiego albo włoskiego a ja, oprócz buongiorno, nie powiem nic więcej. Chat pomaga mi wygenerować teksty w danym języku, żeby one mogły zobaczyć, jak ich treści będą się układać w tych szablonach. Także ChatGPT, używany z głową, jest bardzo dobrym narzędziem.
K | A: Tutaj ta korzyść jest tak naprawdę po obu stronach, bo dla projektanta jest łatwiej i sprawniej zaprojektować na konkretnych treściach, kiedy możemy przewidzieć layout, np. wypunktowania. Pracując już na tekście, przychodzą na myśl fajne rozwiązania na kolejne slajdy i zamknięcie na koniec. Z kolei z punktu widzenia klienta też dużo łatwiej wypowiedzieć się na temat szablonu, gdy jest tam konkretna treść. Bo gdy jest Lorem ipsum, klient może tylko powiedzieć: podoba mi się albo nie podoba mi się, a co tam wstawi, to dopiero później się zastanowi. Taki przygotowany szablon z Twoimi tekstami lub tekstami z Chata może się okazać inspiracją i wskazówką, jakiej długości teksty powinny być. Kiedy dajemy Lorem ipsum, czasem trafiamy na epistoły w naszych wzorach, a wtedy serce każdego grafika płacze, bo szablon, który był zaplanowany z pomysłem, przekształca się w straszaka i raczej nie chcemy mówić, że to my to zaprojektowałyśmy.
Jesteś dzisiaj, Nikola, skarbnicą tipów – takich dobrych podpowiedzi, które mogą odmienić codzienną pracę z klientami, a także zmaganie się w obszarach, które zupełnie niepotrzebnie stają się problematycznymi obszarami. Z Twoimi podpowiedziami można znacznie sprawniej przechodzić przez kolejne etapy.
Twórcza organizacja – czyli jak zapanować nad chaosem
K | A: Pracujesz z różnymi klientami, wykonujesz różne typy zleceń, a media społecznościowe wymagają sporo pracy. To nie jest tak, że szablon tworzymy w 5 minut – to czasochłonne projekty. Jak układasz sobie dzień pracy? Jak organizujesz te wszystkie zadania? Masz może jakieś swoje sposoby, tipy?
N: Tak, organizacja to mój konik. Mam trochę hopla na tym punkcie, dlatego swoją pracę planuję z miesięcznym wyprzedzeniem. Już wtedy wiem, z kim będę pracować, co będę projektować i ile czasu będą potrzebować moi stali klienci. Ten miesięczny plan to taki bardzo ogólnikowy zarys. Bardziej skupiam się na planowaniu z tygodnia na tydzień. Planuję bloki czasowe. Nie zawsze się ich trzymam – jesteśmy tylko ludźmi. Czasem wpadają dodatkowe zlecenia, inne wypadają, zdarzają się sytuacje wyjątkowe, więc trzeba mieć do tego elastyczne podejście. Ale ważne, żeby trzymać się tego głównego zarysu. Zawsze zaczynam dzień od kawy, a pierwszą godzinę mojej pracy poświęcam na odpowiadanie na maile, wiadomości, sprawy organizacyjne, analizę briefów itd. Każdy blok czasowy to jedna godzina. Może się wydawać, że to mało. Bo to nie jest tak, że mam 40 klientów tygodniowo i każda godzina jest dla każdego z nich. Pracuję na przykład z dwiema klientkami w tygodniu, ale rotuję tymi projektami i godzinami, żeby mieć przerwę między jednym a drugim. W ciągu tej jednej godziny przerwy w mojej głowie dzieje się dużo odpoczynku. Zauważyłam, że ślęczenie nad projektem przez kilka godzin zupełnie mi nie służy. Potem to odczuwam pod koniec dnia, czuję się zmęczona, wypalona. Muszę zmieniać co godzinę projekt, bo wtedy w ten kolejny wchodzę z taką ogromną siłą, wypuszczam Kamehameha, żeby dać z siebie 100%.
K | A: Czyli pracujesz godzinę w jednej stylistyce, godzinę w drugiej stylistyce i znowu cofasz się do tej pierwszej i tak na zmianę. Wow! To ciekawe, że jesteś w stanie tak szybko się przełączać i wchodzić w to skupienie w nowym projekcie.
N: To taki reset ustawień fabrycznych. To jest rzeczywiście taka przerwa. Niektórzy potrzebują się przespać z projektem, żeby do niego wrócić, żeby zacząć na nowo. Mnie ta godzina rzeczywiście wystarczy, bo po niej pojawia się dużo pomysłów.
K | A: Fajnie to zabrzmiało: Inni potrzebują 8 godzin snu, a ja po prostu na godzinę muszę przełączyć się na inny projekt.Ale jeżeli ktoś do tej pory pracował w trybie: skupienie, projekt, dojeżdżam do końca, dopiero potem przerwa, i czuje, że go to męczy, to właśnie jest jakaś alternatywa. Można przetestować, czy podejście Nikoli – skoro sprawdziło się raz – nie zadziała też w innych przypadkach. Traktujmy to absolutnie jako inspirację, jako wskazówkę, jak wprowadzić świeży powiew w swoją codzienną pracę. Bo jeśli ktoś od kilku lat działa w branży, może być zmęczony własnymi schematami. A czasem zastosowanie innego schematu działa ożywczo. Tak, jak powiedziałaś, nagle można z siebie to Kamehameha wypuścić.
Ta odskocznia, ta godzina spędzona w innej przestrzeni, przy innym projekcie, powoduje, że łapiesz dystans. Łapiesz znowu to świeże spojrzenie, którego nie masz, kiedy siedzisz przy jednym projekcie przez 3 godziny w tej samej przestrzeni, tak?
N: Dokładnie tak. Jestem fanką testowania. Zanim opatentowałam swój najlepszy sposób, były różne próby. Próbowałam maratonów i nie służyło mi to. Nauczyłam się w końcu słuchać swojego organizmu, swoich potrzeb i rzeczywiście kończyć pracę wtedy, kiedy czuję, że jest jej za dużo. Każdy powinien posłuchać swojego wewnętrznego „ja” i zacząć zauważać, kiedy pojawia się znudzenie, a kiedy narasta frustracja. Gdy ja się frustruję, bo jakiś projekt mi nie wychodzi, to odchodzę na chwilę. Idę sobie na balkon, wypiję jeszcze kawy, cokolwiek, żeby ze spokojem podejść i zacząć od nowa.
K | A: Jak coś nie idzie, to dalsze klikanie w tym momencie jest zupełnie bezcelowe. Trzeba zauważyć ten moment i świadomie podjąć decyzję, żeby odłożyć projekt na chwilę. Bo inaczej zaraz rzucę tym monitorem i w ogóle nie będę mogła dalej pracować. Takie momenty się zdarzają. Ale to też jest tak, że przez jakiś czas dany system może działać, a potem coś się zmienia czasem w życiu osobistym i wskakujemy na inne tory. Nasze potrzeby też się wtedy zmieniają. Trzeba zostawiać sobie na to przestrzeń i nie działać na siłę według tych samych schematów, bo może się okazać, że w danym momencie potrzebujemy czegoś innego. I to jest jak najbardziej w porządku.
U Ciebie są to krótkie bloki czasowe. Sprinty, które finalnie składają się na maraton. Czy to pozwala Ci bardziej uporządkować te prace? Czy czujesz, że daje Ci to większą kontrolę, panowanie nad tematami?
N: Mam taki większy spokój z tym, że wszystko jest pod kontrolą. Jeżeli rzeczywiście pilnuję tych godzin, to czuję tę kontrolę nad tym, że to ja decyduję, kiedy siądę do projektu, kiedy go zrobię. Oczywiście mam bardzo wyrozumiałe klientki, które naprawdę są w stanie poczekać. Nie przedłużam, w miarę szybko realizuję projekty, ale chodzi mi o coś innego: o to pozwolenie sobie na decydowanie, kiedy pracuję, ile będę pracować i czy mogę sobie przedłużyć ten blok czasowy o godzinę. To właśnie układa mi w głowie takie poczucie, że jestem bezpieczna. I nie muszę po pięciu minutach zerkać, czy coś się zmieniło w drugim projekcie. Skupienie się w tej godzinie na konkretnym projekcie jest dla mnie takim ukojeniem.
Foldery, pliki, porządek, czyli jak ogarnąć chaos plików roboczych
K | A: Czy w równie uporządkowany sposób podchodzisz do samych plików, które się tworzą w procesach projektowych?
N: Moje foldery mają foldery. Taka standardowa ścieżka zaczyna się od folderu grafika, potem klienci, dalej rok 2025, potem Kasia i Basia, następnie paczka, identyfikacja wizualna, potem logo, PDF, SVG, JPG, które dzielą się jeszcze na RGB i CMYK. Ta trasa brzmi trochę jak z Zakopanego do Gdańska. Tylko że ta moja droga jest bez dziur, bez korków, bez żadnych przeszkód, czyste przejście. Jeżeli ktoś sobie to dobrze poukłada, to naprawdę łatwo się w tym odnajdzie. My, graficzki, znamy to uczucie, kiedy nasz pulpit pęka w szwach. Kiedy porozrzucane są pliki: bez nazwy 1, 2, finalny projekt 3.
K | A: I to biurko, na którym nie ma już miejsca na żaden nowy plik. Dlatego Karla pokochała na nowo Apple, który wprowadził w pewnym momencie coś takiego jak stackowanie, czyli tworzenie stosów. To faktycznie grupuje pliki o jednakowym rozszerzeniu w małe podfoldery, które można rozwinąć. Oczywiście, jak Karla je rozwinie, to znowu całe biurko jest już „założone”, ale dzięki temu może być czterokrotnie albo pięciokrotnie „założone”. Także zna ten temat bardzo dobrze. Stara się co jakiś czas porządkować, bo po zakończeniu projektu wypada posprzątać. I wtedy faktycznie działa trochę tak, jak Ty – układa pliki w odpowiednich folderach. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy klient wróci, a trochę głupio powiedzieć: Oj, nie mam tych plików.
Każdy ma swoje miejsce, gdzie ten bałagan się wkrada. Ania na pulpicie zazwyczaj ma porządek, ale za to w folderze „Pobrane”… Jak przestawiłyśmy się w ubiegłym roku na nowe komputery, miała takie postanowienie, że tam będzie porządek. Bo łatwo powiedzieć, jak się zaczyna z pustym folderem. Na początku, przez jakieś 3–4 miesiące, się trzymała, ale wczoraj tylko zajrzała tam i już porządku nie było.
Dziewczyny, które nas słuchacie – wiedzcie, że wszystkie to mamy. To jest chyba takie klasyczne połączenie chaosu z porządkiem. Bo właśnie na styku tych dwóch rzeczy rodzi się kreatywność. Gdzieś musi być trochę nieporządku, ale potem organizowanie tego nieporządku prowadzi do odkrywania fajnych rozwiązań. Tak jak słyszałyście u Nikoli, ta struktura folderów jest już na tyle dobrze ugruntowana, że wynika z doświadczenia, z potrzeb. Odpowiada temu, jak prowadzi klientów, jak do nich wraca, jak oni wracają do niej i ma to jak najbardziej sens. Tak jak się spodziewałyśmy, porządek to jest zdecydowanie Twoja mocna strona.
N: Ten chaos jest rzeczywiście zakorzeniony w naszej naturze graficzek. Ale warto sobie zagospodarować jeden dzień w miesiącu, żeby te pliki posprzątać. Mieszkanie też staramy się sprzątać co tydzień, żeby było czysto. Pozwólmy, żeby ten dysk też był wyczyszczony chociaż raz w miesiącu.
K | A: Może trzeba to sobie wpisywać do kalendarza, haha!
Szablony to złoto, czyli jak ogarnąć rzeczy powtarzalne
N: Nawiążę tutaj do tego całego porządku plików, bo to są tylko foldery. A foldery głównie dotyczą u mnie identyfikacji wizualnych. Są też u mnie szablony do grafik na social media. I tutaj już jest trochę bardziej złożony proces. Kiedy ktoś mnie pyta: Jak ty to ogarniasz?, to mówię: Szablony i jeszcze raz szablony. Stworzyłam sobie taką bazę szablonów, na przykład prezentacja wdrożeniowa, która jest dla mnie ogromnym ułatwieniem. Ogólnie do czynności, które się powtarzają, warto tworzyć szablony. Dziewczyny, jeżeli to słuchacie, róbcie sobie szablony, bo to naprawdę automatyzuje naszą pracę. Dzięki temu jesteśmy w stanie szybciej zrobić niektóre rzeczy, zwłaszcza te, które się powtarzają przy każdym projekcie. Powiem Wam, że odkąd stworzyłam swój szablon prezentacji wdrożeniowej, eksport plików zajmuje mi dosłownie 20–30 minut, a nie 3 godziny, jak kiedyś, kiedy trzeba było wszystko robić indywidualnie.
Ogólnie moje klientki wybierają program szablonów Canva, bo to jest ogólnodostępny program i jest tańszy niż pakiet Adobe. Canva oferuje bardzo fajne udostępnianie linków. Generuje link do szablonu i klient, który w niego klika, automatycznie tworzy kopię u siebie. To jest super, bo nie ingeruje wtedy w mój projekt, i jeśli coś się pogubi albo zepsuje, zawsze może skopiować szablon jeszcze raz. Ale nie byłabym sobą, gdybym po prostu wysyłała te linki do szablonów w mailu na zasadzie: Masz szablon i na razie. Wrzucam je zawsze do mojej prezentacji wdrożeniowej, w której na wstępie opisuję, co ona zawiera: gdzie są komentarze instruktażowe, gdzie są visuale, jakieś ikony, które stworzyłam dodatkowo. Każdy slajd naprawdę jest poświęcony konkretnemu projektowi.
Weźmy sobie na przykład projekt Insta Karuzeli. Taki slajd zawiera podpunkty, co znajdziemy w danym projekcie, czyli np. komentarze instruktażowe, bonusowe slajdy, dodatkowe zasoby. A pod spodem znajduje się oczywiście magiczny przycisk, który od razu przenosi do tych szablonów. Klient, który pobiera tę prezentację, w bardzo łatwy sposób może otworzyć te linki i na pewno się nie pogubi. A jeżeli ją pobierze, to naprawdę rzadko się zdarza, że ją zgubi. Maila można łatwo usunąć, ale taką prezentację w PDF-ie już rzadziej.
K | A: Czy też masz ten wzór prezentacji opracowany w Canvie, czy tworzysz go sobie w swoim własnym narzędziu?
N: Nie, tworzę to w Illustratorze. To jedno z moich ulubionych narzędzi i wszędzie, gdzie mogę, pracuję właśnie w nim. Praca na obszarach roboczych jest dla mnie bardziej intuicyjna niż w Canvie – mogę robić więcej, np. nakładać maski na siebie. Bardziej mam opanowany ten instytut i łatwiej nim dysponować.
K | A: Tutaj mamy na pewno różne obozy. Jedni preferują Illustratora, tak jak Ty, a Karla bardzo lubi InDesigna do tego typu prac. Ale faktycznie, przygotowanie takiej prezentacji, takiego szablonu do powielania przy każdym kliencie, to jest absolutny game changer. My też bardzo to polecamy – na wszystkie możliwe etapy współpracy z klientem. O tym rozmawiałyśmy już w jednym z poprzednich odcinków naszego podcastu. Odszukamy go i zostawimy link w opisie tego odcinka. Tak jak mówiłaś, Nikola, często zdarza się, że w pracy z klientami powtarzają się pewne elementy. Są takie zadania, które pojawiają się zawsze, i naprawdę warto stworzyć sobie do nich szablony, żeby usprawnić całą pracę.
Projektantka = przewodniczka: wolność w relacji z klientem
K | A: Chciałybyśmy Cię jeszcze zapytać o jedną rzecz: czy ktoś Ci pomaga? Czy ktoś wspiera Cię na co dzień w komunikacji z klientami? Czy wszystko ogarniasz samodzielnie?
N: Czasem naprawdę przydałaby się ta wirtualna asystentka, ale mam wrażenie, że komunikacja z klientem to coś, co bardzo mnie wyróżnia. Wydaje mi się, że nikt nie potrafiłby w taki sposób przekazać klientowi tej emocji, tej energii, tej miłości do mojej „książki”, jak ja. Zawsze powtarzam moim klientkom, że jestem ich przewodniczką w brandingowej podróży. To ja trzymam mapę z wyznaczoną trasą i punktami. A tymi punktami są etapy naszej współpracy. Już na spotkaniach wstępnych opowiadam im, jak ta współpraca będzie wyglądała, ile potrwa, czego będę od nich potrzebować itd. To wspieranie ich, bycie opiekunką i przewodniczką, poza samym projektowaniem, jest dla mnie naprawdę najważniejsze. Poza projektami mogę je wspierać, edukować, podrzucać różne wskazówki, pokazywać jak coś działa, co warto robić, czego nie warto. Właśnie dlatego cenię sobie tę rolę i lubię działać samodzielnie.
K | A: Cenisz to i z tego korzystasz. Bardzo fajne jest to, że tak śmiało wchodzisz w tę rolę. Wiele z nas, projektantek, powinno mieć trochę więcej odwagi w takim prowadzeniu, bo często się wycofujemy, próbujemy stanąć w drugim rzędzie. A tymczasem, tak jak mówisz, ta prowadząca komunikacja jest naprawdę cenna i w twoim przypadku jest wyróżnikiem. A tak z ciekawości, wszystkiego nauczyłaś się sama? Metodą prób i błędów? Czy może masz za sobą jakieś studia? Czy ktoś Ci kiedyś powiedział, jak to robić? Jak to się stało?
N: Studia mam, ale dziennikarskie. I właśnie w tym tkwi mój konflikt – jestem grafikiem samoukiem. Nikt nigdy nade mną nie stał, nikt nie mówił: To jest źle, To jest dobrze, Powinnaś robić tak. Cała moja droga projektowa to było po prostu popełnianie błędów i ich poprawianie. Każdy kolejny projekt dawał mi nowe doświadczenie, był coraz lepszy. I dzisiaj mogę sobie powiedzieć: Nikola, robisz dobrą robotę. Świadczy o tym, chociażby to, że przychodzą do mnie dziewczyny, które chcą podjąć współpracę. To jest moja własna droga, moje doświadczenie, moje błędy. Jak zaczynałam, to łapałam się wszystkiego, co tylko trzeba było zrobić. Kiedy ktoś napisał mi po raz pierwszy: Hej, czy potrafisz projektować opakowania?, odpowiedziałam: Jasne, pewnie! Zaprojektujemy! A tak naprawdę nigdy wcześniej tego nie robiłam. Ale przychodziło co do czego i nagle mi to wychodziło. Zrobiłam pierwsze opakowanie, coś tam poczytałam w internecie, bo to były jeszcze czasy przed ChatemGPT – nikt nie mógł mi wtedy powiedzieć krok po kroku, jak to zrobić poprawnie. Coś się przeczytało, coś się podejrzało i pierwszy projekt miał finalny efekt. Udało się. A z każdym kolejnym dochodziłam do perfekcji.
K | A: To jest właśnie doskonalenie w praktyce. Jest coś takiego, że kiedy ktoś wcześniej w przeszłości nad nami stał i mówił, co jest dobrze, a co niedobrze, to później często się ograniczamy w swoich własnych eksploracjach, bo niesiemy za sobą ten głos. Ta otwartość to jest bardzo niedoceniany aspekt bycia samoukiem. Nigdy nie wiedziałam, nikt mi nie powiedział, więc mam luz. Nie umiem, ale mogę się nauczyć. Dotrę do źródeł, do informacji, do tutoriali. Wysilę swój mózgowy mięsień, oczywiście przy okazji, ale jestem w stanie zrobić to samodzielnie. I to właśnie jest ogromny plus bycia samoukiem. Bardzo serdecznie zachęcamy do przesłuchania drugiego odcinka naszego podcastu z pierwszego sezonu, w którym rozmawiamy o syndromie samouka, o tym poczuciu niższości związanym z brakiem studiów projektowych. Jeśli nas słuchacie, dziewczyny, i też się z tym zmagacie, to bardzo zachęcamy. Może uda się rzucić trochę świeżego światła na wasze przemyślenia i wątpliwości.
Warto powiedzieć, że bycie samoukiem pomaga w myśleniu nieszablonowym. To jest łamanie schematów. Ja się tego nie boję, bo nikt mi nie powiedział, że tego nie wolno.
Że zielony z czerwonym jest „be”.
Może jest „be”, ale wyróżnia. Dzisiaj naprawdę trzeba się wyróżniać. Mamy miliardy tych profili, grafik. Jak się wchodzi na Pinterest, to się w tym tonie po prostu. Trzeba znaleźć jakiś element zaczepienia.
K | A: Jakiś sposób na to, żeby się odróżnić. Mówiłaś o folderach, o porządku, który panuje na Twoim dysku. I tutaj brawa dla Ciebie, że udaje Ci się to robić i na bieżąco utrzymywać ten porządek. Powiedz, czy korzystasz też z jakichś programów do zarządzania projektami, na przykład Asana, Notion czy Trello?
N: Asana to mój wybawca. Zastąpił mi kalendarz papierowy. To jest coś, gdzie wchodzę i od razu wiem, co mam dzisiaj robić. Właśnie tak planuję pracę – z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Każdego klienta rozkładam na czynniki pierwsze: co muszę zrobić, od wysłania briefa, przez eksport plików, aż po prośbę o opinię. Cały proces mam dokładnie rozpisany. A to odznaczanie ptaszków też jest bardzo satysfakcjonujące.
K | A: Dopamina się produkuje jak szalona. Czasami też wyskakują jednorożce. :)
N: To jest podwójny zastrzyk, takie ukojenie. Udało się, fajnie, lecimy dalej.
K | A: To prawda. Karla czasem nawet dopisuje sobie jakieś zadanie, które już zrobiła wcześniej, żeby móc je odkreślić. Daje jej to dodatkowy zastrzyk.
N: A jeśli pozwolicie mi jeszcze wrócić do tematu, czy działam sama, to chciałam dodać, że jeśli chodzi o komunikację z klientem, to bardzo sobie ułatwiłam proces mailowy. Zebrałam wszystkie swoje wiadomości do klientów w jeden dokument, który ciągle się poszerza, bo pojawiają się nowe sytuacje. W międzyczasie wpadł mi w ręce Wasz Podręcznik współpracy z klientem, dzięki czemu ta baza jeszcze bardziej się rozrosła. Podręcznik pomógł mi wyjść z niekomfortowych, niezręcznych sytuacji, z którymi wcześniej nie miałam do czynienia – na przykład kwestii zapłat, odwlekania z odpowiedzią i tak dalej. Dziewczyny, jeśli chcecie sobie ułatwić pracę, to biegnijcie do butiku SHABLONu i kupujcie Podręcznik współpracy z klientem, bo naprawdę przyspiesza cały proces komunikacji. Jeśli nie macie czasu na tworzenie własnych szablonów, tam znajdziecie gotowe rozwiązania i scenariusze, które można łatwo wdrożyć do swoich komunikatów.
K | A: Bardzo dziękujemy, Nikola. Bardzo nam miło. Musimy otwarcie powiedzieć, że znamy się z Nikolą z naszych różnych produktów, kursów i przestrzeni edukacyjnych. Bardzo się cieszymy, że Nikola zawsze wnosi swoje inne spojrzenie. Bo można siedzieć we własnym pudełku i uważać, że nasze sposoby są jedynie słuszne, ale właśnie ta ingerencja z zewnątrz – te tipy, pomysły, którymi dzisiaj rzucasz jak z rękawa – sprawiają, że można wypracować swoje miejsce na swój sposób, a nie tylko tak, jak mówią wielcy guru internetu. To jest bardzo cenne.
N: Ale wiecie, ja to zauważam właśnie dzięki wam, bo na co dzień, kiedy z tym pracuję, nie skupiam się na tym. Ale gdy odpowiadam na wasze pytania, myślę sobie: Kurde, rzeczywiście, to jest taki proces, takie ułatwienie. Także kiedy będę odsłuchiwać ten podcast, na pewno wpiszę to do jakiegoś zeszytu, żeby później móc się tym wyróżnić w swojej ofercie.
K | A: Zdecydowanie. To ja? To ja to wszystko robię? Dopiero wypowiedzenie tego na głos zapala taką lampkę, że naprawdę ogarniam i naprawdę daję radę. Każda z nas powinna sobie czasem powiedzieć do lustra, co tak naprawdę dzieje się na zapleczu, bo niestety mamy tendencję do tego, żeby prześlizgiwać się po swoich kompetencjach, po tych swoich specyficznych procesach i mówić sobie: Pewnie wszyscy tak robią albo To nic takiego, niczym tutaj nie zabłysnę. A tymczasem może się okazać, że jest wręcz odwrotnie.
N: Kiedy uzupełniałam Wasze zeszyty ćwiczeń z kursu Dochodowe Studio Graficzne, tam było takie pytanie: Co Cię wyróżnia? Wtedy nie wiedziałam, ale teraz już wiem.
K | A: Ale teraz masz to czarno na białym, wszystko jasne.
N: Tak, i ja jeszcze wrócę do tych ćwiczeń i wszystko wypełnię od nowa!
K | A: Widzisz, jaki to jest proces. Na początku nie wiedziałaś, ale udało Ci się wejść na tę ścieżkę rozwoju, a także zyskać dużo samoświadomości w trakcie kursu i znaleźć tę odpowiedź. Super!
A powiedz ile lat jesteś już na rynku?
N: Oj, chyba pięć. Około pięciu.
Granice, które dają przestrzeń do twórczości
K | A: Co byś powiedziała Nikoli sprzed pięciu lat, która dopiero zaczynała i która robiła swoje pierwsze projekty?
N: Stawiaj granice i nie daj sobie wejść na głowę.
K | A: Uuuu, konkret. Przy tak dużej liczbie zleceń i różnorodnych projektów, granice są bardzo poważne.
N: Teraz potrafię odmówić. Bardziej dbam o swój komfort. Potrafię powiedzieć, że nie mam czasu, że nie wcisnę czegoś, że to nie jest 5 minut i dwa kliknięcia. Potrafię to zakomunikować. Na początku brałam wszystko, jak leci, pracowałam 24/7. Ale to strasznie odbijało się na mnie, na moim zdrowiu. Odpoczywałam, leżąc przez cały weekend w łóżku. To nie jest dobre. Działa chwilowo, ale potem odbija się na różnych aspektach życia. Dlatego według mnie stawianie granic – czy to czasowych, finansowych, czy jakichkolwiek innych – jest ważne. Trzeba je stawiać i myśleć o sobie. Trzeba czasem być egoistą.
K | A: Dobrze powiedziane. Jeśli same o siebie nie zadbamy, to nikt nas nie postawi na pierwszym miejscu. Tylko my same możemy siebie postawić na pierwszym miejscu. Klient, jak wspaniały by nie był, tego nie zrobi – ma swoje cele do zrealizowania i swój biznes, który chce przesuwać dalej na ścieżce rozwoju. Dopóki nie komunikujemy granic, klientowi może się wydawać, że wszystko jest okej. Skoro dajemy radę, to jedziemy dalej. I tu wcale nie chodzi o złe intencje, tylko że jeśli my czegoś nie mówimy, to druga strona zwyczajnie tego nie wie.
A te granice dają nam energię do realizowania kolejnych rzeczy. Trzeba jakoś utrzymywać ten poziom energii, który pozwala sięgać po więcej, jak to powiedziała Magda Chołaścińska w poprzednim odcinku – wchodzić na kolejne levele. Nie czołgać się, tylko wejść z takim Kamehameha, z energią. Jaki jest Twój następny level, Nikola? Co Cię czeka? Jakie masz plany?
N: Chciałabym, żeby moje projekty były bardziej namacalne. Czyli kiedy tworzę całą strategię marki i branding dla moich klientek, chciałabym móc dodać do tego coś fizycznego. Chciałabym zaopatrzyć się w różne narzędzia, które pozwolą mi produkować takie rzeczy, jak chociażby wizytówki. Nie chodzi mi o otwieranie nie wiadomo jak dużej drukarni. Chodzi o coś, co pozwoli dziewczynom, które korzystają z moich usług, czuć, że idą w tę markę pełną parą. Nie takie gadżety reklamowe, które są bardziej kojarzone z chamskimi smyczami, długopisami. Ja bym chciała im nadać nowe życie, żeby to było bardzo subtelne. Żeby to rzeczywiście było gadżetem, który cieszy zarówno moją klientkę, jak i jej klientów. Takim pełnym dopełnieniem brandingu. Chciałabym po prostu móc to produkować, bo bardzo lubię robić takie rzeczy – DIY to mój drugi konik. Chciałabym, żeby to, co tworzę cyfrowo, było też w wersji fizycznej.
K | A: To jest bardzo fajne, kiedy można zobaczyć swoje projekty wydrukowane. Wiemy, o czym mówisz, bo my pracujemy tylko w digitalu. Czasem same wyprodukujemy dla naszej marki jakiś gadżet, żeby móc go dotknąć i poczuć, że to jest namacalne.
N: Ale ostatnio byłaś w Paryżu, Karla, widziałaś swój projekt, prawda?
K | A: Karla była faktycznie w Paryżu, z wizytą w Parolerie, czyli w szkole języka francuskiego, a właściwie w szkole doświadczeń języka francuskiego, jak określa ją sam założyciel, Jacek. Serdecznie go pozdrawia i dziękuje za możliwość realizacji projektu, który sprawił jej naprawdę dużo frajdy. To był właśnie ten moment, kiedy zobaczyła efekt swojej pracy na żywo. To jest piękne.
N: I właśnie do tego chciałabym dążyć, żeby finalnie tak właśnie było.
K | A: Może pojawi się jakaś reorganizacja grupy docelowej, kto wie!
N: Wszystko się zmienia, preferencje, potrzeby, trzeba być elastycznym.
Podsumowanie
K | A: To prawda. Powiedz, gdzie można Cię znaleźć i gdzie można znaleźć informacje na temat współpracy z Tobą.
N: Zapraszam na swój Instagram: nikolawalczak_pl. Zapraszam do kontaktu w wiadomościach prywatnych!
K | A: Bardzo dziękujemy. To była zupełnie inna rozmowa niż nasze dotychczasowe odcinki w tym sezonie, bo pojawiło się mnóstwo praktycznych wskazówek i pomysłów do wdrożenia niemal od ręki. Jeśli macie ochotę przetestować inne schematy, inne sposoby, otworzyć się na coś, co być może do tej pory było gdzieś na marginesie, to nic, tylko czerpać! Dziękujemy Ci bardzo, Nikola.
N: Dziękuję za zaproszenie.
K | A: Dzięki za rozmowę i do zobaczenia gdzieś w internetach. Ściskamy, pa!
N: Pa!