Dochodowe Studio Graficzne

#2.08 Komunikacja marki: jak budować markę osobistą w grafice? – Rozmowa z Katarzyną Mrzygłód

Karla i Ania | SHABLON Season 2 Episode 8

Wyślij do nas wiadomość, zadaj pytanie

Czujesz, że Twoja marka kręci się w kółko bez wyraźnego kierunku i nie wiesz jak to zmienić? W tym odcinku gościmy Katarzynę Mrzygłód, strateżkę komunikacji marki, która pomaga przedsiębiorczyniom przejść od chaosu marketingowego do spójnej, skutecznej komunikacji marki. Kasia dzieli się swoją drogą od projektowania graficznego do strategii i pokazuje, dlaczego określenie jasnego kierunku jest kluczowe dla każdego biznesu.

Ten odcinek jest szczególnie wartościowy dla graficzek, które chcą poszerzyć swoją ofertę o strategię oraz dla wszystkich kobiet zmagających się z chaosem w komunikacji swojej marki. Poznasz konkretne narzędzia i podejścia, które pomogą Ci stworzyć markę działającą na Twoich zasadach. Odkryjesz, jak ważne jest kierowanie "latarki uważności" na klienta zamiast na siebie i jak to przekłada się na skuteczniejszą komunikację marki.

Linki z odcinka:

Od grafiki do strategii – droga do komunikacji marki - rozmowa z Katarzyną Mrzygłód

K | A: Dzień dobry, cześć! Witamy Was bardzo serdecznie w kolejnym odcinku podcastu Dochodowe Studio Graficzne. Z tej strony Karla i Ania. Dzisiaj w naszym podcaście gościmy Katarzynę Mrzygłód – strateżkę komunikacji marki i twórczynię sztuki brandingu. Witaj serdecznie Kasiu. 

K: Cześć, dziewczyny.

K | A: Kasia zaczynała swoją drogę zawodową dokładnie tak, jak my, czyli od projektowania graficznego. Z czasem jednak odkryła, że to w zasadzie strategia i budowanie komunikacji marek daje taki naprawdę solidny zastrzyk energii, i że to jest jej prawdziwe powołanie. Na co dzień pomaga budować silne i spójne wizerunki, które przede wszystkim skutecznie działają. Dzisiaj porozmawiamy o tym, jak wygląda praca strateżki, jak przebiegała droga Kasi od grafiki do strategii. Porozmawiamy też o Festiwalu Brandingu i Komunikacji Marki, który Kasia niedawno organizowała. Na pewno będzie sporo o świadomym podejściu do marki osobistej. Zapraszamy serdecznie.

Kasiu, chciałyśmy zapytać Cię na początek, czym na dziś się zajmujesz? Będziemy mówić o Twoich korzeniach, ale czym na dziś jest Twoja codzienność? Z kim pracujesz? Dlaczego zdecydowałaś się pomagać właśnie tym osobom? Wprowadź nas trochę w Twój obecny świat.

K: To, czym się zajmuję, jest krokiem wcześniej przed całą oprawą graficzną. To układanie po kolei tego, co warto mieć jeszcze na zapleczu, żeby ta marka faktycznie się rozwijała i nasze działania były skuteczne, a nie takie chaotyczne i przypadkowe. Pomagam przejść od takiego chaosu, kiedy nie wiemy, gdzie i co wrzucić, do kogo pisać i jak się za to zabrać. Mimo że mamy świetne wykształcenie, mamy ekspertyzę w danej dziedzinie i jesteśmy pewni, że moglibyśmy dać coś więcej, to nie wiemy, jak to dokładnie przekazać, jakim językiem. Przechodzę po kolei przez poszczególne obszary z moimi klientkami. Rozpracowujemy te kroki tak, żeby na koniec ta osoba wyszła z poczuciem: Dobra, już wiem, do kogo mówię, co chcę powiedzieć, jakimi kanałami chcę się posługiwać i w jakim stylu mam mówić. Wiem, co jest moim wyróżnikiem, jaki chcę główny przekaz dać na rynku. Pojawia się w tym pewność i spójność. Pewność, która przekłada się później na wszystkie działania. Jeżeli jest to uporządkowane, to potem jest dużo większa pewność siebie w tym, żeby opowiadać o swoim biznesie i zapraszać innych do niego.

K | A: Brzmi to tak, jakbyś pracowała głównie z osobami, które idą w stronę marki osobistej i raczej są to ekspertki, eksperci. Czy masz zarówno kobiety, jak i mężczyzn wśród swoich klientów, czy głównie kobiety?

K: Głównie są to kobiety, natomiast zderzają się perełki. Mężczyźni też do mnie przychodzą. Ostatnio pracowałam z Grześkiem, który powiedział: Kasia, Ty masz taką fajną energię. Podoba mi się i czuję Twój vibe, więc może przyjmiesz mnie pod swoje skrzydła? Ale głównie pracuję z kobietami, ponieważ wypływa to trochę z mojej większej misji. Bardzo chcę pomagać kobietom w odkrywaniu ich potencjału, w tym, żeby pokazywały się światu od swojej najlepszej strony i miały odwagę się tym dzielić, żeby to była taka synergia. Tę misję przekładam trochę na biznes. Biznes jest dla mnie narzędziem do realizowania tej misji, więc siłą rzeczy ta współpraca z kobietami też jest częstsza. Ja w ogóle czuję ten kobiecy vibe. Bardzo lubię pracować z kobietami i dobrze mi się z nimi dogaduje, więc jeżeli ja to czuję i one to czują, to czemu by w to nie pójść?

K | A: No pewnie! Tu możemy sobie przybić piątkę, bo u nas też jest ta misja dawania sprawczości, żeby nadawać naszym kursantkom i klientkom taki wewnętrzny power. Pracujemy z nimi nad brandingiem, żeby mogły poczuć dokładnie to, o czym mówiłaś: Mogę i zrobię to w taki sposób, który jest ze mną zgodny i pozwala mi jak najlepiej siebie wyrazić. Bardzo często dostajemy takie wiadomości, w trakcie lub po zakończeniu współpracy, od klientek, które piszą, że właśnie zyskały tę pewność siebie. Pewność w działaniu, w otwieraniu nowych drzwi, rozpoczynaniu projektów, na które wcześniej nie miały w sobie wewnętrznej siły. A po tej metamorfozie okazuje się, że nagle znajdują przestrzeń, by iść dalej ze swoją marką. Obserwowanie tego to naprawdę super sprawa i daje nam ogromną satysfakcję.

Marka osobista i wewnętrzne blokady

K: Dokładnie. Mam wrażenie, że mamy takie wbudowane schematy typu: Siedź w kącie, a znajdą Cię. Ja też nie chcę powiedzieć, że walczę z takimi stereotypami, ale trochę próbuję je przekształcać. Pokazać: Hej, zobacz, jaka jesteś wyjątkowa, kobieto! Jakie masz w sobie talenty, umiejętności! Często powtarzam, że największym wyróżnikiem marki jesteś Ty sama. To Ty prowadzisz swój biznes i to, co masz w sobie – Twoje talenty, umiejętności – to jest największa wartość, którą dajesz dalej. To, że wykorzystasz jakieś narzędzia, techniki i masz tę wiedzę, to też jest ogromny zasób. Ale właśnie to, jakie jesteśmy same w sobie, tak po prostu, to jest coś niesamowitego i coś, co naprawdę możemy wykorzystywać na swoją korzyść w rozwijaniu marki.

K | A: To, co właśnie ubrałaś w słowa, nie wiemy, czy można to jeszcze nazwać pracą stratega – to brzmi bardziej jak praca terapeuty. Mamy w sobie wiele zakorzenionych, wewnętrznych blokad, z którymi trzeba sobie poradzić. Czasem właśnie strategia, paradoksalnie, okazuje się narzędziem, które pozwala dojść głębiej w siebie i zobaczyć, co tam siedzi, i z czym sobie trzeba sobie poradzić.

K: Ja trochę łączę tę pracę, bo jestem pasjonatką psychologii i tego, co się dzieje w nas, w środku. Staram się to łączyć, dlatego też chyba przyciągam do siebie takie kobiety. Głównie mam dwa segmenty klientek, które z jednej strony są coachkami, mentorkami, terapeutkami, które pracują w branży tzw. pomocowej. Z drugiej strony branża kreatywna też jest mi bliska, bo z wykształcenia jestem architektem. Później przeszłam drogę do grafiki, a teraz jeszcze zajmuję się czymś innym, ale ta kreatywność zawsze ze mną była. Przychodzą do mnie graficzki, architektki i fotografki. Jest duże zapotrzebowanie na to, żeby tę wiedzę uporządkować. Bo ta wiedza jest uniwersalna. Wiadomo, że dopasowujemy to do kogoś i do zasobów, ale pewne rzeczy są po prostu uniwersalne.

K | A: Z jednej strony uniwersalne, a z drugiej strony pojawiają się te demony, które są dość specyficzne w naszej branży kreatywnej. To właśnie siedzenie w kącie i oczekiwanie na to, że ktoś nas znajdzie, jest bardzo znanym podejściem. Przekonanie, że skoro nikt mnie nie znalazł, to znaczy, że jednak nie jestem wystarczająco dobra. Tymczasem jest to efekt braku strategii, braku bardziej przyziemnego podejścia do komunikacji. To myślenie w stylu: Co ja będę wychodzić z mojego kącika? Co ja będę mówić i projektować, skoro wszystko już było i wszyscy już wszystko wymyślili?

K: Albo są lepsi, więksi.

K | A: U nas szczególnie widzimy, że te przekonania nas blokują. Ale wspomniałaś, że wywodzisz się właśnie z branży kreatywnej, byłaś architektką. Chyba nawet tego nie wiedziałyśmy, zaskoczyłaś nas! Powiedz, jak to się stało, że przeszłaś przez te kreatywne zawody i finalnie skupiłaś się na strategii, która przecież jest ważną częścią całego procesu. My nie możemy projektować – albo przynajmniej nie powinnyśmy – bez strategii, bo to nie ma większego sensu. Zajęłaś się bardzo ciekawą częścią tego większego procesu.

Od architektury do strategii – zawodowa metamorfoza

K: Pamiętam dokładnie dzień, w którym doszło do mnie, dlaczego ja chcę robić to, co teraz robię. Bo swego czasu projektowałam też identyfikacje wizualne, różne grafiki, strony internetowe itd. Pamiętam, że kiedy przyszedł do mnie kolejny klient, to jeszcze sama nie miałam uporządkowanej strategii, więc brałam wszystkie projekty, jak leci, bo trzeba za coś żyć. Ale pamiętam, jak to był któryś już klient z kolei, dla którego robiliśmy stronę internetową, i doszło do momentu przy projektowaniu tej strony, gdzie trzeba było wrzucić na nią jakieś treści. Dostałam te treści, ale były one oczywiście wymęczone, wyproszone. Naprawdę musiałam się mocno postarać, żeby w ogóle je otrzymać od kogoś, co nie było wtedy obszarem mojej kompetencji. Wiecie, wyróżnia nas profesjonalizm i indywidualne podejście do klienta. I jak się we mnie zagotowało, że kolejny raz widzę takie formułki, powielone od konkurencji, z innych stron, czy takie stereotypowe zdania, które nic nie wnoszą. A ja wiem, że ten klient ma tak potężne zasoby i całkiem inaczej mógłby to zakomunikować, tylko on nie potrafi tego zrobić. Albo nie ma właśnie tego zaplecza strategicznego, nie ma tego poukładanego.

Zaczęłam drążyć, o co chodzi. Dlaczego ludzie dostarczają mi takie teksty do tworzenia tych stron? Doszłam do tego, że ci klienci sami zaczęli mi się przyznawać, że nie za bardzo wiedzą, jak mają to napisać, że nie mają pomysłu na to, jak siebie opisać, jak napisać, czego potrzebują ich klienci. Idą za ciosem. Założyli firmę, trzeba zdobyć klientów, więc to robią. I tyle z tego wszystkiego. A potem się zastanawiają, co tu jest nie tak, że nie ma tych klientów. Zaczęłam drążyć i doszłam do tego, że oni nie mają tego opracowanego, nawet nie wiedzą czasami, do kogo mają kierować te treści. Nie mają warsztatu. Już nie mówię nawet o warsztacie stricte copywriterskim, bo też warto może się nauczyć tego, żeby tak na co dzień samemu tworzyć dla siebie treści, ale dodatkowo nawet oni sami nie wiedzą, czego dokładnie chcą od tego biznesu. Nie wiedzą, jaką pozycję na rynku chcą mieć, do czego dążą, w jakim stylu chcą się komunikować, czy to ma być bardziej profesjonalne, czy nie. Idą i patrzą, co robi konkurencja, i trochę próbują może czasem przemycać siebie, ale to jest jeszcze bardzo nieudolne.

K | A: Jest to takie bardziej niedojrzałe. Raczej próbują się wpasować w to, co już jest, niż stworzyć swoje własne miejsce. To jest też duży problem. 

K: Dlatego zaczęłam się po pewnym czasie edukować w tym temacie. Jak to powinno po kolei wyglądać? Co warto mieć opracowane? Co warto stworzyć? Co jest uniwersalne? Co jest do modyfikacji? Co jest unikatowe dla każdego biznesu? Jestem dość pracowita i lubię się uczyć, więc przeszłam też takie szkolenie stricte, jak właśnie projektować strategię dla marki. Najpierw zaczynałam od strategii marki – jaki jest ten większy cel, misja, wizja, wartości i co za tym stoi. Później to się przerodziło i połączyłam to wszystko ze strategią komunikacji. Bo to są dla mnie sprzężone rzeczy. To jest kontynuacja: Ustalę sobie, co chcę od mojego biznesu, do kogo chcę to mówić, w jakim stylu i tak dalej. Dalej jest kwestia komunikacji – gdzie mam się komunikować, jakimi kanałami, jak to pisać, jak często. Trochę wchodzimy już w marketing. Te pojęcia są różnie definiowane. Zaczęłam się doszkalać i pracować z klientami. Wprowadzałam wtedy do moich projektów, jeszcze tworząc strony, te elementy strategiczne. Pracowałam tak, a potem płynnie przeszłam do tego, że oddałam część graficzno-techniczną osobie, z którą wcześniej współpracowałam przy tworzeniu stron. Ja byłam od strony graficznej, a miałam znajomego, który zajmował się programowaniem, więc oddałam mu to i poszłam dalej.

Gdzie uczyć się strategii komunikacji marki?

K | A: Czy mogłabyś polecić jakiś kurs albo osoby, od których warto się uczyć strategii? Na poziomie projektowym bardzo to pomaga. Czasem warto łączyć te kompetencje – nie trzeba oddzielać się od projektowania graficznego. Można płynnie włączyć strategię do tworzenia i do oferty. Czy mogłabyś podzielić się informacją o kursie, na którym Ty byłaś?

K: To znaczy, ja byłam na tym kursie już lata temu. Nie wiem, czy jeszcze jest dostępny. To były kameralne, grupowe warsztaty online z Maciejem Tesławskim. Poznawaliśmy tam po kolei, od podszewki, jak wygląda strategia i jak z nią pracować. Teraz wiem, że na rynku jest bardzo fajne szkolenie Macieja Sznitowskiego. Maciej prowadzi markę Brandoholik i organizuje weekendowe warsztaty dla osób, które chcą poszerzyć swoją ofertę o strategię marki i komunikacji. Przychodzą tam na przykład wirtualne asystentki, projektanci stron internetowych, specjaliści od SEO i inni, którzy mają kontakt z tworzeniem treści, ale wcześniej potrzebują backgroundu strategicznego. Maciej stworzył warsztaty, gdzie uczy, jak wprowadzać strategię do swojej oferty i poszerzyć ją o takie usługi strategiczne. To fajna opcja i bardzo ją polecam, warto zerknąć u Maćka.

K | A: Super, że o tym powiedziałaś, bo my też chciałyśmy to podpowiedzieć naszym słuchaczkom. Brandoholik, Maciej Sznitowski, dokładnie pod egidą GrafConf – to naprawdę sprawdzone szkolenie, z mnóstwem pozytywnych opinii. Zachęcamy do zapoznania się, jeżeli czujesz, słuchaczko, że strategia może być dla Ciebie jakąś ścieżką

Pamiętamy czas, kiedy przechodziłaś tę metamorfozę – że zajmowałaś się projektowaniem graficznym, potem trochę strategią, przez pewien czas łączyłaś obie dziedziny, a potem skupiłaś się już stricte na strategii. Powiedz, jakie korzyści to Tobie dało? Co dała Ci ta zmiana, ta metamorfoza i jak odnajdujesz się teraz w tej nowej branży?

K: Głównie chodzi o to, że czuję, że naprawdę wykorzystuję swój potencjał, bo mam różne umiejętności, talenty, zasoby. Mam swoje obszary geniuszu – tak to fajnie nazywam z moimi kursantkami. Dopiero teraz widzę, że wykorzystuję to w pełni, bo przy projektowaniu stron trochę byłam ograniczona. Porozmawiałam trochę z klientem, siadałam sama do komputera, potem była delikatna wymiana feedbacku. Natomiast ja naprawdę jestem duszą relacyjną. Potrzebuję kontaktu z człowiekiem i takiej energii. Z jednej strony to czuję, a z drugiej to wiem – bo dostaję informację zwrotną od wielu osób, które mnie obserwują, były na moim pięciodniowym szkoleniu, są moimi kursantkami czy klientkami – że bije ode mnie taka energia, że potrafię to przekazać, umiem mówić w prosty sposób. W końcu czuję, że znalazłam tę przestrzeń, gdzie mogę wykorzystywać to wszystko w praktyce i pomagać kobietom. Dla mnie to był ogromny przeskok z tego, gdzie siedziałam sama przed komputerem i coś robiłam. Trochę byłam wciśnięta w jakiś schemat. Powoli odkrywałam, że potrzebuję czegoś więcej i po prostu po to poszłam.

K | A: Ale pięknie to powiedziałaś! Chciałybyśmy to podkreślić, żeby jeszcze mocniej wybrzmiało, że możemy mieć różnorodne umiejętności i być dobre w tym, co robimy, ale trzeba jednak znaleźć coś, co sprawia, że rano wyskakujemy z łóżka, jesteśmy gotowe i zajarane tym, co będziemy robić. I wtedy kończy się to ciągłe poszukiwanie: A może to będę robić, a może tamto. Samo poznanie siebie, danie sobie przyzwolenia na to, że mogą mnie kręcić rzeczy, które niekoniecznie są zgodne ze studiami, które ukończyłam, albo z oczekiwaniami rodziców, bo takie sytuacje też się zdarzają. Ważne jest, gdzie ja w tym jestem. Dopiero wtedy to będzie biło na zewnątrz i działało jak samoistny marketing, bo wychodzę i jestem w swojej strefie geniuszu. 

Powiedz, czy to nie jest też trochę tak, że zbiegło się to z Twoim macierzyństwem?

Strategia a macierzyństwo – zwolnione tempo i czas na refleksję

K: Tak, było trochę tak, że właśnie przez przerwę macierzyńską miałam więcej czasu na rozkminy o sobie i o tym, co dalej chcę robić. Dotarło do mnie, że nie do końca to jest to, więc powolutku się doszkalałam. Zbiegło się to z tym okresem. I w sumie dobrze, bo miałam wtedy więcej przestrzeni, kilka lat takich płynnych zmian. To nie było tak, że z dnia na dzień podjęłam decyzję: Tu kończę, tu zaczynam. To było też fajne, bo to trochę połączenie terapeutycznej pracy nad sobą, z zastanawianiem się, czego ja w ogóle chcę od życia – jak chcę pracować, jak ma wyglądać moja ścieżka kariery.

K | A: To jest fajne, bo tego czasu najczęściej brakuje. Kiedy gonimy zlecenie za zleceniem, próbujemy związać koniec z końcem, nie ma przestrzeni na zastanowienie się. A kiedy rodzi się dziecko, to w naturalny sposób zwalniamy tempo. Musimy się trochę przestawić na inne tory, dopasować się. I właśnie to sprawia, że nagle ten czas się znajduje – często po to, by zastanowić się, jak później poukładać swoje życie biznesowe na nowo, kiedy znów zaczniemy wracać do pracy.

K: Powiem jeszcze, że to naprawdę bardzo częste. Widzę to u swoich klientek, ale też osób z mojej społeczności. Ta bieżączka, o której mówiłyście, ten codzienny kołowrotek: trzeba tu coś zrobić, tam coś wrzucić na Facebooka czy Instagrama, napisać posta, newslettera. Ciągle gonimy za czymś. I paradoksalnie to właśnie jest najtrudniejsze – wygospodarować sobie chwilę, żeby usiąść na czterech literach i zatroszczyć się o strategię, przyłożyć tę drabinę do dobrej ściany, wybrać właściwy kierunek. A nie biegać cały czas z pustymi taczkami.

K | A: Ale fajne porównanie – drabina dobrej ściany i puste taczki. Dokładnie tak to wygląda. Powiedziałaś przed chwilą, że właśnie tak kminimy, co tu wrzucić na Instagrama czy Facebooka. Jest mnóstwo opcji, gdzie można się pokazać, żeby zaistnieć, żeby dać się odkryć. Powiedzmy, że mamy w sobie przekonanie, że chcemy się pokazać – to co naprawdę mamy do wyboru? Jest takie przekonanie, że mamy tylko jeden wybór, czyli Instagram. A może są inne opcje, żeby te taczki napełniać inaczej niż Instagramem?

K: Dobra, to ja mam sto innych pomysłów na to. I to dosłownie. Jestem w fazie takiego buntu przeciwko tej narracji. Przez to, że tak dużo siedzimy w internecie, ta bańka jest dość zamknięta – bardzo mocno łączymy na przykład kwestie graficzne czy estetyczne z Instagramem. Bardzo trudno jest wyjść z takiego myślenia, bo wszyscy inni też tak robią. Naprawdę jestem w fazie buntu, że to nie jest jedyne źródło pozyskiwania klientów. Wręcz powiem więcej – na Instagramie w jakimś stopniu pozyskujesz klientów, ale tam przede wszystkim budujesz relacje. To jest medium społecznościowe i tam budujesz te relacje. Oczywiście jest tam też przestrzeń na sprzedaż, ale to nie jest tak, że ktoś zobaczy mój jeden post i od razu zgłasza się do mnie na konsultację. On musi mnie najpierw pooglądać, zapisać się na newsletter, posłuchać moich podcastów, i dopiero wtedy się zapisze na konsultację. Natomiast my żyjemy w przeświadczeniu, że właśnie tam jest jedyne miejsce na sprzedaż i że tam tylko możemy działać. Tak naprawdę jest wiele innych fajnych opcji, żeby pozyskiwać klientów poza social mediami. 

Na przekór temu,  zrobiłam nawet taką listę, którą można u mnie na stronie bezpłatnie pobrać – 100 pomysłów na pozyskiwanie klientów bez codziennego postowania w social mediach. Specjalnie nie ma tam ani jednego punktu o social mediach. Są tam podpowiedzi, jak można działać inaczej niż przez postowanie, ale samych postów tam nie ma. Okazuje się, że jest tego naprawdę sporo. Sama byłam w szoku, ile pomysłów udało mi się wyciągnąć. Czasem to są takie bezpośrednie pomysły na promocję, na przykład uczestnictwo w szkoleniach branżowych, konferencjach, networkingach, czy partnerstwa biznesowe, które są bardzo niedoceniane. Ale też są takie pośrednie działania, jak dobre pozycjonowanie strony, pisanie artykułów branżowych pod SEO. To są takie działania, które przyprowadzają klientów mimo wszystko. Bo to nie jest tak, że ktoś zobaczy jeden post i od razu kupi. On musi mieć kilka kontaktów z naszą marką, żeby podjąć współpracę. Im więcej takich pośrednich rzeczy mamy, tym klient bardziej się z nami oswaja, bardziej nam ufa i w końcu do nas się zgłasza.

Partnerstwa biznesowe zamiast konkurencji

Ciężko mi teraz wymienić wszystkie pomysły, ale chcę powiedzieć o partnerstwach biznesowych. To jest bardzo niedoceniany obszar. Tak jak my teraz nagrywamy razem podcast, mimo że robimy różne rzeczy i mamy różne elementy w swojej działalności, to mamy podobną grupę docelową i gramy do jednej bramki – chcemy, żeby nasz klient ostatecznie wyszedł z pełnym zapleczem do pracy ze swoim biznesem. Możemy znaleźć takie osoby, które mają podobną grupę docelową do naszej. To mogą być przeróżne branże, np. w branży graficznej copywriterzy, specjaliści od SEO, wirtualne asystentki. Możemy spróbować z nimi coś zrobić. Można zorganizować wspólny webinar, cykl live'ów, wydarzenie albo wspólnie napisać e-booka. Jest dużo różnych pomysłów na to, jak razem współpracować. Bo to nie jest tylko polecanie się za prowizję, czego nie jestem fanką, ale to już inny temat. Natomiast jest ogromne pole do popisu, jeśli chodzi o wspólną pracę i wsparcie siebie nawzajem, zamiast bycia konkurencją.

K | A: Ale żeby to zaistniało, trzeba dobierać osoby, które mają to samo nastawienie. Czyli nie tzw. mindset ubogi: Ja Ci odbiorę kogoś i teraz Ty nie będziesz mieć. Trzeba mieć mindset bogaty, gdzie faktycznie możemy razem wnieść coś do życia naszego klienta i wspólnymi siłami wynieść go o wiele wyżej niż w pojedynkę. Ale to wymaga poczucia własnej wartości – że ja wiem, co wnoszę do procesu i jestem tego pewna, a nie że za chwilę ktoś mnie tutaj podkopie. To trudna sprawa.

K: Czasem pojawia się przekonanie: Przecież już tyle osób robi grafikę i gdzie tu miejsce dla mnie? A jak jeszcze wejdę z kimś we współpracę, to on mi zabierze klientów. Myślę, że to nie tędy droga.

K | A: Powiedz, czy to właśnie z tego pomysłu, z takiego podejścia do strategicznych partnerstw, wziął się też pomysł na zorganizowanie Festiwalu Brandingu i Komunikacji Marki, który niedawno organizowałaś?

K: Trochę tak, aczkolwiek to jeszcze trochę inna historia. Mój Festiwal Brandingu i Komunikacji Marki to pięciodniowe, bezpłatne szkolenie online dla wszystkich osób, które chcą wyedukować się trochę w temacie strategii komunikacji. Moim założeniem było to, że widziałam na rynku bardzo dużo wyrywkowej wiedzy – wyrywkowy webinar czy szkolenie o tym, jak np. kręcić rolki na Instagramie albo jak korzystać z MailerLite’a. Mało było takiej usystematyzowanej wiedzy, przekazanej w przystępny sposób i zrozumiałym językiem. Niewiele było takich rzeczy, więc stwierdziłam: Dobra, widzę tutaj potencjał, idę w to.Za tym stała też moja misja i idea – bardzo chciałam pokazać cały proces z lotu ptaka, żeby oswoić edukatorki z tym tematem. Żeby to nie było takie straszne, bo samo słowo strategia jest dość trudne. Kojarzy się z wielkimi firmami, z korporacjami, że tam trzeba wdrażać wielkie strategie. A ja chciałam ten proces trochę odczarować i pokazać, że to wcale nie jest takie straszne. Cały festiwal wygląda tak, że przez pięć dni dzielę się wiedzą, krok po kroku, jak zabrać się za strategię. Nie jestem w stanie opowiedzieć wszystkiego, ale codziennie przez dwie godziny przekazuję merytoryczną wiedzę z każdego obszaru, z którym na co dzień pracuję z klientkami. I wtedy dostaję wiadomości: Kasia, w końcu znalazłam kogoś, kto prostym językiem, tak po ludzku, tłumaczy te tematy. I to w tak uporządkowany sposób, że w końcu załapałam, o co chodzi. I to są wiadomości nawet od osób, które nie podjęły ze mną współpracy – bo nie jestem w stanie współpracować z każdym. Piszą: Kasia, mam masę notatek, idę krok po kroku. Mam jeszcze Twoje materiały z festiwalu i już coś zaczęłam robić. I to mnie bardzo cieszy, bo wiem, że coś się zaczęło. Że uruchomił się proces. 

Tworzenie komunikacji marki, budowanie strategii, rozwijanie marki – po angielsku nazywa się to branding. I nie bez powodu w mojej nazwie jest Sztuka Brandingu, bo ta końcówka -ing, oznacza czas teraźniejszy. To znaczy, że to cały czas się wydarza, że to jest proces. I właśnie to chcę pokazać – że budowanie marki to nie jest coś, co robisz w dwa tygodnie i mówisz: Dziękuję, do widzenia. Do tego dochodzi się często latami. I samo to, że ktoś się za to w ogóle zabrał, wystartował z tym, to już jest ogromny sukces. Więc takie wiadomości bardzo mnie cieszą. A jeszcze fajniej, kiedy dziewczyny dołączają do współpracy ze mną. Dziś, przed naszym nagrywaniem, miałam spotkanie mojej grupy mentoringowej, gdzie naprawdę super pracujemy właśnie nad strategią i komunikacją. Jestem wtedy taka szczęśliwa, jak widzę, że tym dziewczynom nagle oczy się otwierają i mówią: Wow, to tak może być! To jest bardzo satysfakcjonujące.

K | A: Czasami nawet zdarza się, że na takich konsultacjach rozmawiamy o rzeczach, które może nie są jakoś niesamowicie skomplikowane, ale sam fakt, że ktoś to powiedział, sprawia, że te myśli zaczynają kiełkować. Po drugiej stronie ktoś mówi: To w sumie nie jest skomplikowane, ale jakoś na to nie wpadłam. Uwielbiamy, jak ludzie tak mówią, bo dzięki temu czujemy, że nasza robota ma sens i jednak przechodzimy dalej.

K: Wystarczy to jedno dobre pytanie zadać i już jest konsultacja udana.

K | A: A tak zupełnie od innej strony, doszłyśmy do tego, że Twój Festiwal Brandingu był chyba jednym ze sposobów z tej listy pomysłów na przyciągnięcie klientów, prawda? Czyli nie wszyscy uczestnicy stali się Twoimi klientami, ale część poczuła, że to jest ten moment. Poznali już odpowiednio prowadzącą, odpowiada im energia, i wtedy zarezerwowali większą współpracę.

K: Tak. Co więcej, to był wcześniej przeze mnie naprawdę przemyślany proces. Od początku wiedziałam, do kogo chcę uderzyć, kto jest moją klientką. Wiedziałam, że chcę pracować z kobietami, ale takimi, które mają dość ciągłego ślęczenia w social mediach – scrollowania, wyrzutów sumienia, że znowu nie wrzuciły posta i bycia uwięzionymi w social mediach. Że chcą inaczej podejść do tego wszystkiego. I właśnie do takich kobiet chciałam dotrzeć. Na początku była lista 100 pomysłów na pozyskiwanie klientów bez social mediów, potem festiwal, na który przyszły osoby z podobnej grupy, które też już miały dość. I dopiero potem zgłosiły się na mentoring.

Mówię to dlatego, że właśnie to jest praca strategiczna, którą wykonałam dla swojej marki. Dokopałam się do tego, z kim chcę pracować, a z kim totalnie nie chcę. Określiłam i zawęziłam swoją grupę. Do tego zrobiłam bardzo dokładne badanie potrzeb tej grupy. Na różne sposoby zebrałam ponad 250 odpowiedzi od przeróżnych kobiet. Na tej podstawie dopiero formowałam komunikację dla swojej marki. Dlatego później, na przykład po festiwalu, dostawałam w ankiecie albo w wiadomościach prywatnych od dziewczyn takie słowa: Kasia, jak to się stało, że na Twojej stronie miałam teksty, jakbyś wyjęła je prosto z mojej głowy? Odpowiadałam: No bo zapytałam Cię o to, a potem wykorzystałam te odpowiedzi – oczywiście w etyczny sposób.

Często największą blokadą jest wyjście do ludzi i zapytanie ich, czego naprawdę potrzebują, co jest dla nich wyzwaniem, co sprawia im problem, a z czym się nie zgadzają, co ich frustruje. Wyjście z tym i zapytanie, to już połowa sukcesu. Bo potem na tej podstawie naprawdę można zrobić bardzo dużo, a komunikacja sama się układa, bo wiesz dokładnie, co masz napisać, choćby w tym poście na Instagramie.

K | A: Widzimy w tym jeszcze ważny switch, którego trzeba dokonać w swoim myśleniu. Mówimy tutaj konkretnie o graficzkach, które nas słuchają i być może myślą: Przecież ja po prostu projektuję, tworzę grafiki – gdzie tu jakieś potrzeby? A właśnie chodzi o to, żeby przejść na tę drugą stronę i przyjrzeć się tej grafice, tej usłudze, z perspektywy klienta. Klienta, który: A – nie ma pojęcia o projektowaniu, B – sam często nie wie, czego potrzebuje, bo jedni mówią mu jedno, drudzy coś zupełnie innego. Ma swoich guru, których słucha, i idzie za ich głosem, więc postrzega nasze usługi zupełnie inaczej.

Czy w związku z tym, że tak trudno jest przejść na tę drugą stronę, miałabyś jakieś wskazówki, jak sobie z tym poradzić? Załóżmy, że jestem taką przedsiębiorczą duszą i myślę sobie: Festiwal brandingu – super rzecz! Tylko jak zrobić coś podobnego, kiedy jestem graficzką, chcę sprzedawać swoje usługi graficzne, współpracę projektową? No bo przecież ja „nie daję żadnej wiedzy”. I wtedy zaczyna się kombinowanie, myślenie. Ale ciężko jest to ogarnąć, kiedy cały czas patrzymy na swoje usługi wyłącznie jak na tworzenie w programie graficznym.

Komunikacja marki: jak tworzyć treści, które przemawiają do klienta?

K: Bardzo fajnie powiedziałyście – nie mamy wiedzy, którą mogłybyśmy się dzielić. I właśnie nie zgodzę się z tym. To zależy, o jaką wiedzę chodzi i do kogo chcemy mówić. Jeden z kroków, który można wykonać, to naprawdę przestać skupiać się wyłącznie na sobie. Ja to nazywam latarką uważności na klienta – czyli że mamy latarkę, której światło nie kierujemy tylko na siebie i na to, czego my chcemy. Oczywiście, to też jest ważne, szczególnie na początku, przy ustalaniu celu naszego biznesu, czego chcemy. Ale później ta latarka powinna iść na klienta. I tutaj warto naprawdę się temu przyjrzeć i zrobić sobie taki szczery rachunek sumienia. To szczególnie widać, kiedy wchodzimy na strony internetowe i pierwszy nagłówek brzmi: Cześć, jestem Kasia, mam 10 lat doświadczenia w grafice, skończyłam takie studia, zaprojektuję Ci coś fajnego. Skontaktuj się ze mną. Fajnie. Tylko że cały czas ta latarka świeci na mnie. A jak by brzmiał komunikat, gdyby ta latarka była skierowana na klienta? Chcesz, żeby Twoja marka zapadła w pamięć dzięki spójnej i przykuwającej wzrok identyfikacji wizualnej? Dobrze trafiłeś! Chodź, porozmawiajmy. Będę się powtarzać, ale muszę, bo to jest naprawdę szalenie ważny punkt: żeby wyjść do klienta i go o to zapytać.

Teraz jest mnóstwo możliwości na to, jak można zdobyć te informacje. Nie chodzi tylko o to, żeby przeprowadzać rozmowy jeden na jeden – choć to też jest bardzo cenne i naprawdę polecam odbyć przynajmniej kilka takich rozmów. Ale można też zdobywać informacje, wysyłając ankiety badawcze. Natomiast jest jeszcze dział pozyskiwania informacji z obserwacji. Miałam swego czasu klientkę, która, jak trafiła do mnie na proces, to przyszła z kilkoma stronami cytatów. To były wypowiedzi różnych osób z grup, z forów internetowych, które były jej potencjalnymi klientkami. I to były anonimowe cytaty. Ona chciała tylko zebrać informacje o tym, co jej klientki mówią, czego potrzebują. Miała przeogromną bazę do tego, żeby później popracować nad tą komunikacją. To jest też fajne, bo często spotykam się z tym, że: Ja jestem introwertyczką. Ja bym tylko chciała przed moim komputerkiem klikać. Nie chcę wychodzić do ludzi.  Ale to jest też taki obszar, gdzie może niekoniecznie same wyjdziemy z inicjatywą i zdobędziemy te informacje, ale pozyskamy je trochę w inny sposób. Teraz, przy całej sztucznej inteligencji, jest też ogromny zasób do tego, żeby wykorzystać to właśnie do pozyskania informacji o tym, czego potrzebują lub z czym zmagają się nasi klienci. To jest według mnie bardzo duży błąd, jeżeli tego nie wykorzystujemy. Więc tutaj, żeby dowiedzieć się, czego ci klienci potrzebują, trzeba tę latarkę skupić na nich w tej komunikacji, żeby opowiadać o tych osobach, a nie o nas. I też opowiadać o korzyściach, a nie cechach.

W tej komunikacji często pojawia się taki błąd, że opowiadamy: Dostaniesz ode mnie trzy wersje logo, dostaniesz pięć kolorów. Opisujemy to wszystko technicznie. A klient, gdy wchodzi na naszą stronę, to jego pierwsza, i w zasadzie jedna z głównych myśli, to: Co ja z tego będę miał? Co Ty mi możesz zaoferować, co da mi korzyść, co da mi wartość? Jemu nie zależy na tym, czy to będzie pięć, czy dziesięć wersji logo. Jemu zależy na tym, żeby mieć to jedno wymarzone, super logo i chce wiedzieć, czy Ty mu w tym pomożesz. Jeśli w komunikacji dobrze to opiszemy, dobrze pokażemy nasz proces, nasze podejście, to ktoś może pomyśleć: Ta osoba faktycznie zna się na rzeczy. Fajnie o tym opowiada, umie to przekazać, rozumie, czego ja chcę. Dobra, to napiszę do niej. Dopiero wtedy to ma większe przełożenie na sprzedaż – właśnie wtedy, gdy zaczniemy opisywać to wszystko językiem korzyści.

K | A: Od razu przypomina nam się taka mini anegdotka ze słowem profesjonalny, bo bardzo często, zaraz pod opisem Cześć, jestem Kasia, mam 10 lat doświadczenia, można spotkać hasło: Tworzę profesjonalne projekty. My bardzo zachęcamy, żeby odchodzić od używania słowa profesjonalne, ponieważ to jest taki odpowiednik słowa fajne – to słowo wytrych, które absolutnie nic nie wnosi. I jak mówiłaś o opisywaniu procesu, to właśnie to, że potrafimy ten proces opisać i pokazać, co się dzieje w środku, świadczy o tym, że projekt będzie profesjonalny, a nie to, że my sami o nim powiemy, że jest profesjonalny.

Ale żeby taki opis stworzyć, trzeba poświęcić czas i się zatrzymać. Wracamy tutaj do tego, o czym rozmawiałyśmy na początku – trzeba zrobić research, przeanalizować i zastanowić się, z kim chcę współpracować. Bo jeśli nie wiem, z kim chcę współpracować, nie wiem, jak powinnam nazwać moje projekty i jakie one są, to piszę, że są profesjonalne, bo przynajmniej wtedy mam poczucie, że coś napisałam, że dobrze to określiłam. A to jest właśnie takie słowo, którym się zasłaniamy. Nie mamy konkretów, więc stwierdzamy, że na razie coś musimy napisać i wybieramy profesjonalne, bo dobrze brzmi.

To są takie nasze pułapki zawodowe, na które trzeba uważać, bo absolutnie nic nie wnoszą. O wiele ciekawsze jest to, dlaczego ktoś miałby nazwać nasz projekt profesjonalnym. Tutaj, tak jak mówiłaś, rozmowa jest absolutnie kluczowa, więc zapytajmy naszych klientów: Dlaczego uznałeś, uznałaś mój projekt za profesjonalny? Co za tym stoi? Bo to właśnie tymi słowami później warto opisywać. Tak jak powiedziałaś, w etyczny sposób wykorzystujemy wiedzę o potrzebach naszych klientów i odbioru tego, co robimy. To jest bardzo ważne.  U nas – zresztą mamy taki odcinek podcastu na ten temat – to był game changer zawodowy i biznesowy, kiedy określiłyśmy, z kim chcemy pracować. Wiadomo, że wizja trochę się jeszcze gdzieś się zawężała, potem rozszerzała. Ale generalnie określenie trzonu naszej grupy docelowej załatwiło nam kwestię tego, co publikować i jak powinna wyglądać oferta. Wszystkie odpowiedzi zaczęły niemal same się znajdować. Z praktyki możemy powiedzieć, że Kasia mówi samą prawdę i tylko prawdę. To bardzo wiele zmienia.

To się dzieje w czasie rzeczywistym, że wszystkie kolejne materiały, które powstają, są dopasowane do tego, jak my chcemy tworzyć naszą markę w danej chwili, w danym momencie. Ten branding to praca ciągła. To nie jest tak, że raz podjęta decyzja jest nieodwracalna i nie możemy jej zmienić. W miarę jak sami siebie widzimy w biznesie, dopasowujemy to na bieżąco. Może się to zmieniać i nie ma co się tego bać ani się przed tym bronić.

Strategia to nie raz na zawsze, czyli elastyczność w marce

K: Co więcej, zdarza się, że przychodzą do mnie klientki, które mówią: Kasia, prowadzę mój biznes już 5, 6, 7 lat i jestem w innym miejscu, więc potrzebuję zmiany. Chcę odświeżyć strategię i komunikację, żeby wszystko ze sobą współgrało. To pokazuje, że strategia nie jest na całe życie. Często myślimy: Dobra, ustalę ją i muszę się jej trzymać bez zmian. Tymczasem strategię ustalamy na jakiś czas. To taki kierunek, jak wyznaczenie trasy na GPS-ie z punktu A do punktu B. Wiemy, dokąd chcemy dojść mniej więcej, ale nie wiemy, jakimi trasami nas to pokieruje. I wiemy, że na przykład – jeśli właśnie to sobie określimy w strategii – chcemy pracować z kobietami, mieć określoną liczbę klientek lub po prostu realizować jakąś wizję, mamy cel, do którego dążymy. Teraz pytanie, jak do tego celu dojdziemy? Może to się trochę zmienić. Zmienią się narzędzia, podejście do pracy, może trochę zmieni się grupa docelowa. Dalej będą to kobiety, ale już niekoniecznie 30-latki, tylko 40- lub 50-latki, bo my również jesteśmy starsze i z nimi łatwiej się dogadujemy. Dlatego elastyczność w strategii jest ważna. Nie warto kurczowo trzymać się tego, co wypracowaliśmy lata temu, tylko być w kontakcie ze sobą, ze swoimi potrzebami i tym, czego chcę od biznesu. To jest mój biznes, ma przede wszystkim działać dla mnie, a dopiero potem dla innych.

K | A: Tak mówisz, tak opowiadasz, że aż chce się powiedzieć: Dobra, Kasia, to jak ja mam sobie poukładać te swoje tematy? Help me out. Powiedz, gdzie można się z Tobą spotkać? Czy może będzie jeszcze Festiwal Brandingu, na którym można by Cię lepiej poznać? Jakie są plany na najbliższy czas?

Gdzie znaleźć Kasię i jej wiedzę?

K: Festiwal Brandingu i Komunikacji Marki to jest przedsięwzięcie, które organizuje dwa, trzy razy do roku. Niedługo odbędzie się kolejna edycja, na którą serdecznie Was zapraszam. Podeślę link, gdzie będzie można się zapisać na listę zainteresowanych tą edycją i wtedy na pewno jak wystartuje, dostaniecie wcześniej maila ode mnie. To jest szczególnie takie wydarzenie, na które warto zwrócić uwagę, jeśli chcecie poważnie zastanowić się nad strategią swojej marki i uporządkować ją, nawet tylko dla siebie. A potem może zrobić krok dalej i pomyśleć, jak to wszystko wdrożyć i wykorzystać w pracy z własnymi klientami. Bo właśnie tutaj kwestie graficzne są bardzo mocno powiązane z identyfikacją wizualną, strategią oraz komunikacją. Można więc później sięgnąć po konkretne elementy i zastosować je w swojej pracy. 

Zapraszam też do innych miejsc, w których dzielę się wiedzą. Prowadzę podcast Po ludzku o budowaniu marki, gdzie poruszam tematy bardziej spontaniczne. Natomiast na Festiwalu Brandingu wszystko jest poukładane i uporządkowane. Jeśli czujecie bunt wobec social mediów, zapraszam Was do pobrania mojej listy 100 pomysłów na pozyskiwanie klientów bez codziennego postowania w social mediach. Dzięki temu traficie też do mojego newslettera – to właśnie tam jestem najbardziej aktywna. W mediach społecznościowych praktycznie już mnie nie ma, trochę działam LinkedInie, ale głównym źródłem komunikacji jest newsletter. i naprawdę wysyłam tam mięsiste, wypakowane newslettery. To są moje trzy główne kanały. 

K | A: My oczywiście wszystkie linki zbierzemy i umieścimy w opisie odcinka. Śmiało zachęcamy! Listę 100 pomysłów mamy i czasem, kiedy nachodzi nas bunt przeciwko mediom społecznościowym, mówimy sobie: Dobra, zajrzyjmy, co Kasia ma ciekawego – może spróbujemy czegoś nowego, bo ileż można klepać to samo i nastawiać się na kompletnie inne wyniki? Lista 100 pomysłów jest super. Jest szybka do przejrzenia, zawiera bardzo konkretne informacje, więc można od razu zacząć się zastanawiać, który pomysł wdrożyć w pierwszej kolejności. 

A tymczasem bardzo Ci dziękujemy za tę bogatą rozmowę, za dostrzeżenie wszystkich bolączek, które dotykają nie tylko naszej branży, ale w ogóle wielu przedsiębiorców – szczególnie tych działających solo. To naprawdę taka niekończąca się opowieść w jednoosobowym biznesie. Dzięki za podzielenie się wszystkimi tipami. Padło tu wiele fajnych informacji, które można właściwie od razu wykorzystać, do czego bardzo zachęcamy. Graficzki, które nas słuchają, na pewno dużo wyniosą z tej rozmowy. Dziewczyny, zapraszamy Was serdecznie, zaglądajcie na stronę Kasi, zapisujcie się na newsletter. Wszystkie linki znajdziecie w opisie odcinka. Dziękujemy za tę rozmowę. Kasiu, było nam bardzo miło z Tobą dzisiaj porozmawiać. Do usłyszenia i do zobaczenia w internetach!

K: Dzięki wielkie. Trzymajcie się, cześć!