Made In Poland

🎧Wolność po włosku – rozmowa z Dominiką z Mediolanu 🇮🇹

Ania Season 1

Send us a text

W tym  odcinku podcastu rozmawimay z Dominiką Maruszewską, która od 10 lat mieszka w Mediolanie. Dominika dzieli się swoimi doświadczeniami związanymi z emigracją, życiem w Włoszech, macierzyństwem oraz różnicami kulturowymi między Polską a Włochami. Opowiada o inspiracjach, wyzwaniach oraz o tym, jak udało jej się znaleźć równowagę między życiem rodzinnym a osobistym. Porusza również temat swojego e-booka, który jest przewodnikiem dla wszystkich ktorzy planuja podroz pelna wloskiego slonca 

Support the show

Ania (00:00)
Cześć, tu Ania, a to jest Made in Poland.

Ania (00:13)
Cześć kochani, witam Was bardzo serdecznie w kolejnym odcinku podcastu Made in Poland. Dzisiaj przenosimy się do słonecznej Italii. Moją gościnią jest Dominika, która od 10 lat już mieszka w Mediolanie. Jak wiecie, Mediolan to miasto stylu, mody i niekończącego się Dolce Vita. Na swoim Instagramie dzieli się praktycznymi wskazówkami o zwiedzaniu, o zakupach i włoskim stylu życia.

Dominika napisała także e-booka o macierzyństwie w Mediolanie, ale nie tylko. Ten e-book to szczery przewodnik dla kobiet, które chcą poznać prawdziwe oblicze włoskiej codzienności. Porozmawiamy o życiu między kawą a przedszkolem, o różnicach kulturowych i o tym, jak wygląda macierzyństwo, praca i szczęście w rytmie włoskiego słońca.

Ania (01:08)
Dominika, witam cię bardzo serdecznie.

Dominika Maruszewska (01:11)
Cześć, dzięki za zaproszenie.

Ania (01:13)
jestem bardzo podekscytowana tym podcastem, tym odcinkiem, dlatego bo ja nigdy we Włoszech nie byłam, więc jestem bardzo ciekawa twojego doświadczenia tam. No to co, wskakujemy prosto w pytania.

Dominika, pamiętasz ten moment, kiedy po raz pierwszy pomyślałaś zostaję we Włoszech? Co wtedy czułaś?

Dominika Maruszewska (01:37)
Ja tak, pamiętam ten moment, pamiętam ten moment w ogóle, kiedy ja miałam wyjechać do tych Włoch, już miałam kupiony bilet, decyzja została podjęta i pamiętam, że towarzyszył mi wtedy bardzo duży lęk, no bo to był taki lęk totalnie przed nieznanym, nie wiedziałam co mnie czeka, zadawałam sobie te pytania kiedyś, bo przyjechałam do Mediolanu praktycznie bez znajomości języka, bez pracy zagwarantowanej, bez znajomych.

z małym kieszonkowym. No pojawiały się te pytania, wiesz, kiedy się nauczę języka, kiedy znajdę pracę, czy ja w ogóle tam przeżyję jakoś. Także no, to było duże wyzwanie i w zasadzie ta decyzja, znaczy ja wiedziałam, ja jako taką nie było takiego momentu, ja wiedziałam, że okej, teraz podejmuję decyzję, że tam zostaję, tylko po prostu wyjechałam i dam sobie czas.

na zasadzie, dobra, zobaczymy jak będzie, jeżeli nie wiem, nie uda się, nie będę z tego życia zadowolona, nie podołam, no to po prostu wrócę, ale gdzieś tam pod skór, nie wiadomo, nie chciałam wracać i chciałam spróbować swoich sił.

Ania (02:43)
Ale dlaczego Mediolan? Dlaczego Włochy?

Dominika Maruszewska (02:46)
Wiesz co, w ogóle nie planowałam żadnego wyjazdu z granicy. To znaczy tak, ja zawsze chciałam gdzieś zamieszkać z granicą. mnie to, bardzo ogóle podróże, wyjazdy zawsze mnie inspirowały i chciałam po prostu sobie łyknąć takiego życia poza krajem. Ale że w wieku 21 lat, ja już się usamodzielniłam, bo wyprowadziłam się z domu, pracowałam, pracowałam i też studiowałam, także...

wszelkiego rodzaju programy typu Erasmus, jakieś takie właśnie wyjazdy, to w tamtym momencie nie mogłam sobie na nie pozwolić, no po prostu się utrzymywałam. Więc stwierdziłam, że sobie takiego Erasmusa zafunduję sama. Wiesz, już bez żadnych, żadnych tam ograniczeń. I tak się stało, że na ostatnim roku studiów ja skończyłam Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu, pochodzę właśnie z Poznania z okolic.

Poznałam mojego męża, który jest właśnie z Mediolanu, spod Mediolanu, jest Włochem z północy. I co ciekawe, że to był właśnie ostatni rok akademicki i koleżanka mnie po prostu zaprosiła do Hiszpanii, do Walencji, bo ona tam studiowała, właśnie pojechała na tego swojego Erasmusa na pół roku. No i wiesz, poleciałam na tydzień wakacji, ostatni wieczór poszliśmy na imprezę. Przede mną staje Alberto.

No i ona mówi właśnie do mnie, jak Aśka, że a słuchaj tutaj mój kolega ze studiów, właśnie razem studujemy w jednej grupie. No i wiesz, od słowa do słowa na tej imprezie porozmawialiśmy sobie, potem wymieniliśmy się numerem, jeszcze wtedy był wiesz, szukanie się na Facebooku w jakichś grupach oznaczonych właśnie z tych imprezowni. No i co? I pamiętam, że go zaprosiłam po dwóch miesiącach do Polski.

To nasze pierwsze spotkanie wyglądało w ten sposób, że zaparzyłam mu przepyszną rozpuszczalną kawę w czerwonym kupku Nescafé tuż po przylodzie takim porannym. Jeszcze sześć rano lot i tutaj wielkie Nescafé. No więc mówię, pił tą kawę z łyską w oku. Oczywiście ja nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje i pomyślałam sobie, no kurczę, co za budz, że wypił tylko dwa łyki i po prostu koniec.

A potem dostał pizzę z kabanosem o nazwie Żyźnicka, ale było bez kuczupu. Także tak przyjęłam mojego obecnego męża w Polsce, potem po prostu mienął czas, my byliśmy w takim kontakcie, spotykaliśmy się, potem on mnie zaprosił do Mediolanu, po bodajże dwóch miesiącach od tego naszego pierwszego spotkania w Polsce.

No i skończyłam studia i po prostu stwierdziłam, kurczę, wiesz, dzieci nie mam, pracę jako tak, no okej, pracuję, ale to też nie była praca, gdzie ja wiązałam z niem jakąś wielką przyszłość, więc nie miałam jakichś tam zobowiązań, no i spakowałam się i wyjechałam, więc to moje takie ciche marzenie gdzieś tam w podświadomości, które było, po prostu wyjechać i spróbować swoich sił zrealizowało się. Alberty była taką właśnie katapultą do tego.

Ania (05:47)
A co było najtrudniejsze w tej przeprowadzce? Jak sobie z tym poradziłaś?

Dominika Maruszewska (05:52)
Przeprowadzka sama w sobie fizyczna nie była trudna, bo pewne rzeczy, gdzieś tam sobie można było dosłać, też jesteśmy w Europie, więc te wszystkie takie rzeczy praktyczne były w miarę do ogarnięcia. Na początku to wejście w ten nowy świat, co ciekawe, ja przyjechałam w ogóle listopadzie, bo teraz w tym roku będzie 11 lat, jak już tutaj mieszkam.

w listopadzie, pamiętam, że była bardzo deszczowa pogoda, ulewy i mówię, boże, i to są te Włochy, że wody po prostu rzeką płyną, leje deszcz, w ogóle co to jest za pogoda? Ludzie się mnie pytali, czy ja będę miała basen, jak ja do tych Włoch wyjadę, a to bez basenu i deszcz. No ale właśnie ten pierwszy taki to wyjście, wiesz, to, że, no okej, nawet że ja próbowałam rozmawiać z ludźmi po angielsku, bo my z moim mężem też rozmawialiśmy na początku,

po angielsku, jednak Włosi mimo wszystko przerzucali się zaraz na włoski, więc kontakt, właśnie relacje, jakaś taka bliska osoba, którą możesz sobie pogadać, wiesz, że też dużo dzwoniłam wtedy do domu, do koleżanek, no nie, no bo pomimo tego, że gdzieś tam był ten mój mąż, ale on on akurat miał parę jeszcze miesięcy do końca studiów, bo my jesteśmy ten sam rocznik, ale no jednak...

Wiesz, po prostu wejście w to wszystko, w to wszystko było takie nowe i to nie były wakacje po prostu, że sobie jedziesz, wiesz, posiedzieć, popić aperolka w słońcu, tylko no kurczę, zaczyna się życie, no nie? Więc co tutaj dalej, wiesz, język, praca, żeby to sobie wszystko jakoś tak poukładać, no nie? Więc no, to było dość intensywne doznanie na początku.

Ania (07:33)
A jak ci się żyje tam w tym mediolanie? Jak? Powiedz mi, co cię tam inspiruje?

Dominika Maruszewska (07:39)
Ja się, mnie się tutaj bardzo dobrze żyje. To znaczy wiem, że myślę, że to nie będzie też ostatnie miejsce moje do życia, ale to wynika raczej z tego, że wiadomo, robię się też coraz starsza i powiedzmy życie w dużym mieście też gdzieś tam, myślę nawet, nie, może w jakimś domu, kiedyś w przyszłości, gdzieś na pewno tutaj w okolicy, ale może też niekoniecznie w mieście, ale to tylko taka po prostu myśl, więc na razie to jest gdzieś tam myśl daleka. Ale generalnie żyje mi się bardzo dobrze.

W tym sensie, że ja tutaj w ogóle bardzo dużo mi ta emigracja dała. Takiego... Takiego... I takiej odwagi i tego właśnie, że ja mam właśnie wpływ na moje życie i że wszystkie decyzje, które podejmuję gdzieś tam... Mam po prostu wpływ za pośrednictwem decyzji różnych. A samo życie no to po prostu, wiesz, ja uwielbiam miasto samo w sobie.

Ania (08:31)
Hmm.

Dominika Maruszewska (08:36)
przez kolory, różnorodność, ludzi na ulicach, kobiety jak się ubierają, inspiracje, które też czerpię i bardzo lubię. Zawsze gdzieś tam zwracałam uwagę na... Lubiłam gdzieś tam się tak samo jakoś, nie wiem, wyróżnić czy ubierać, więc tutaj jeszcze dodatkowo masz to tak podkręcone właśnie, że ludzie nie zwracają... Może nie tyle, że nie zwracają uwagi, ale możesz się tutaj też czuć wolna.

na ulicach, Nawet ta taka multikulturowość, nie? Otwarcie. Nie wiem, czy znalazłabym taką otwartość w innych regionach Włoch czy na południu. Nie wiem, nie wiem, jak myślę, że mentalność tam jest też trochę inna, ale tutaj mimo wszystko no miasto międzynarodowe, więc daje ci też dużo możliwości i wiesz, jest 11 lat po prostu już, które minęły, a ja cały czas się zachwycam tymi samymi miejscami. Robię zdjęcia, wiesz, milion ujęć.

I kocham moje miejsce.

Ania (09:32)
Powiedz mi, co Mediolan nauczył cię, jeśli chodzi o tempo życia? O pracę, o codzienność.

Dominika Maruszewska (09:42)
To znaczy praca codziennośnia, w ogóle myślę, że to był taki proces dość długi, który też we mnie dojrzewał, no bo jak tutaj przyjechałam to jednak byłam młodsza i miałam tak samo dużo ambicji, więc ja też tutaj dostałam ostro w kość na początku, chociażby z takimi pracami właśnie, powiedzmy, czy to była jakieś takie prace, wiadomo, żadna praca nie hajmbin, ale wiadomo, że człowiek na początku gdzieś tam się musi zakotować.

i chcielibyśmy płynność finansową. To też były takie prace poniżej moich kwalifikacji, prace gdzieś tam na magazynie, układanie towaru, praca na kasie. Ja na początku to ogóle pomyślałam, jakie Włochy, ja tyle pracuję. Ważyłam wtedy 47 kilo, pamiętam. Byłam, naprawdę wyglądałam jak szkieletor, bo byłam tak...

Tak po prostu ze mnie wyssała, te pierwsze półtora roku ze mnie tak wyssało życie w ogóle i radość i było też takie wypalenie w pewnym momencie i pomyślałam sobie, jakie kurde dolce vita w ogóle to jest jedna wielka ściema i wiesz, i chwyt po prostu marketingowy, a tu się po prostu zapieprza ostro. Też pracowałam na przykład 6 razy w tygodniu, miałam też niedzielę, więc jakiś taki czas nawet dla siebie też był bardzo ograniczony, więc ja na początku też z tego, takiego wielkiego dolce vita

to ja nie korzystałam, potem wiadomo, z czasem to też się zmieniło, może też potem będziemy o tym za chwilę rozmawiać, ale generalnie to, czego mnie nauczyli włosi, chociażby ja też jestem osobą, która ma takie zapędy do pracoholizmu, a...

tego czego na przykład nauczyli mnie Włosi. Wygląda się w Mediolanie, pomimo tego, że to jest miasto, które jest miastem jednak korporacji, jest miastem biznesowym. Tutaj naprawdę kręci się kasa i całe Włochy, naprawdę wszystkie biznesy, wszystkie jakieś firmy, które pochodzą na przykład z Rzymu czy z innych miast włoskich, wszyscy mają tutaj siedzibę, bo po prostu to jest taka mekka finansowa. Włoch.

Ale pomimo tego ludzie mówili mi, że słuchaj, a po co ty będziesz pracowa na cały etat? Przecież ty nawet nie będziesz miała kiedy wydać tych pieniędzy. nie? Wiesz, nie ma takiego pędu na zasadzie, że musisz mieć dwa samochody, bo samochód to jest oznaka statusu. Wiesz, my mamy jedno auto i nam jeździmy nawet rowerem czy skuterem i nam po prostu nie wiem, auta w ogóle nie są potrzebne i ja nie czuję się w związku z tym źle, że nie mamy dwóch samochodów.

czy nawet ten czas taki z rodziną, spędzanie czasu, wspólne posiłki, które my jemy razem. Rano jak wychodzimy do pracy, mój syn jedzie do przedszkola, to nie ma po prostu dnia, poranka, żebyśmy nie usiedli razem przy stole i nie zjedli razem śniadania. I to jest super, bo po prostu zaczynasz zupełnie inaczej dzień. Jak przychodzi pora obiadu czy pora kolacji, no bo może w czasie obiadu to też nie zawsze się widujemy.

ale jak jest pora kolacji, to tak samo ja czekam aż mój mąż wróci albo mój mąż czeka aż ja wrócę i prostu też wszyscy siadamy w trójkę, chyba że mój syn wiadomo ma trzy lata więc jest nieciekliwy, chce szybciej zjeść no to ok, ale zawsze też siadamy i razem jemy i to są też takie momenty, które ja celebruję, a wcześniej to było tak wiadomo te 11 lat temu jeszcze w Polsce, że ja pamiętam wiesz, jadłam po prostu przy komputerze no nie, bardzo szybko, więc to też są takie właśnie momenty

momenty proste, jednak bardzo dla mnie takie wartościowe. nie? Które myślę, że życie w Polsce by mi prawdopodobnie nie dało.

Ania (13:16)
Myślisz, że Włochy właśnie charakteryzuje to, jest nacisk na takie może... czy nie nacisk, ale że zwracają Włochie większą uwagę właśnie na takie życie rodzinne?

Dominika Maruszewska (13:27)
Tak, to wszystko zależy też od ludzi, bo są takie rodziny, które się spotykają i tam są wszystkie całe kuzynostwo, wiem, babcia z dziadkiem, mam taką koleżankę, która pochodzi z Sardynii, teraz byłam u niej na parę dni, w sierpniu przyjechałam do niej i miałam okazję zobaczyć, jak oni spędzają rodzinnie czas na plaży, przykład spotykają się wszyscy kuzynowie, babcie, ciotki i tam wiesz...

30 osób na tej plaży, razem, jeden parasol, grają razem w karty, bawią się z dziećmi, wskakują do wody. Więc są takie rodziny, które są bardzo ze sobą blisko. U mojego męża w rodzinie to wygląda trochę inaczej, jednak jest trochę większy. Są spotkania, ale to nie są takie spotkania, że my się widzimy raz na dwa tygodnie. To raczej wynika bardziej z tego, że my mamy inicjatywę i np. coś zaproponujemy, więc te spotkania są bardziej ograniczone, po prostu trochę inaczej to wygląda.

Ale dla Włochów jak najbardziej ta rodzina jest bardzo ważna.

Ania (14:30)
Powiedz mi, jak byś miała porównać relacje międzyludzkie, Polacy a Włosi, co nas najbardziej różni?

Dominika Maruszewska (14:38)
co nas różni, przynajmniej z tego co ja tak obserwuję, myślę, że to nie są jakieś takie wielkie różnice w tym sensie, że to co ja zauważyłam to po prostu i widzę to też po sobie, bo po tych wszystkich latach jak tutaj jestem, też byłam na po... to nawet moje koleżanki ją mówią, mnie poznały i wiesz, mamy kontakt ze sobą praktycznie od samego początku tej mojej emigracji, po prostu moimi takimi no przyjaciółkami, tak, Błoszki, z którymi się znam już mówię 10 lat.

I one same pamiętają, że ja byłam taka właśnie wycofana trochę. sensie, że byłam bardziej zdystansowana, właśnie, że jak się do mnie zagadywało, to też byłam i trochę o nieśmielona. I właśnie to jest to, co my Polacy właśnie w tym pierwszym kontakcie z nami, to ja przynajmniej widzę, że my jesteśmy zdystansowani. Trochę tak nie wiemy na początku za bardzo, jak się zachować, co powiedzieć, co wypada, co nie wypada.

Ale z kolei jak już poznasz Polaka, to naprawdę z sercem na dłoni, wiesz, i gościnny, i wiesz, i cię przyjmie serdecznie, i uprzejmie, i uśmiech. Także absolutnie jak ja żyję do Polski, to naprawdę otaczają mnie zawsze sami fajni ludzie i wiesz, i sobie pogadasz w sklepie. Natomiast w Łosi już tą taką otwartość oni mają od razu. Wiesz, już z tym wychodzą od razu, wiesz. I ja też coś takiego mam teraz po latach, to nawet już po pierwszych kilku latach.

że wiesz, jedziesz autobusem, ktoś pyta o drogę i teraz pięć osób się rzuci i wszyscy znają odpowiedź i chcą pomóc. Ja to samo robię, albo nawet widzę, że kobieta maje ręce w toalecie publicznej i nie może znaleźć, gdzie się włącza wodę. A tutaj jest pedał na dole, bo są takie, że wiesz, gdzie wcześniej to by mi nie przyszło do góry, spojrzałabym dalej, a teraz to mi przychodzi tak po prostu samo z siebie, ale to jest fajne, bo fajnie jest tworzyć taką

Ania (16:22)
jaka otwartość

człowieka do drugiego człowieka. Skąd, przejdźmy do Twojego e-booka, skąd właśnie pomysł na e-book i opowiedz nam troszkę, co w nim zawierasz, co możemy tam znaleźć.

Dominika Maruszewska (16:26)
Tak, tak.

To znaczy generalnie ja mam całą kolekcję moich przewodników już o Mediolanie, właśnie miejscach ukrytych poza turystycznym szlakiem. To są właśnie takie gotowe już spacery, z którymi właśnie można iść po prostu na miasto i fajnie spędzić tak nietuzinkowo ten czas.

A teraz właśnie w tym roku wydałam najnowszy przewodnik, czyli Mediolan z dzieckiem i to jest przewodnik właśnie dedykowany rodzicom dzieci w wieku od 0 do 13 lat. Także ja ten przewodnik podzieliłam właśnie na dwie takie części. Ta pierwsza część to jest taka typowo właśnie praktyczna, bo też bardzo dużo ludzi ma właśnie takie przekonania, że na przykład nie przyjeżdża tutaj z dziećmi, no bo...

Nie wiedzą jak dzieci są odbierane w przestrzeni publicznej albo jak się zachować w restauracji albo w ogóle jak się przygotować na takie wyjście czego się można spodziewać. Wiesz, gdzie są przewijaki na przykład jak już się jedzie z takim małym dzieckiem. No więc są jakieś takie właśnie obawy, że po prostu sobie z tym dzieckiem nie poradzisz albo ten wyjazd po prostu nie ma sensu.

No a w tym przewodniku właśnie ja mówię jako mama też w Mediolanie, która te wszystkie tematy właśnie pieluchowo, wózkowe, dzieciowe już przerobiłam i po prostu wiem, że Mediolanie jest bardzo fajne dla dzieci, bo to też jest jednak krótki lot, fajna destynacja, bardzo łatwo tutaj się też poruszać z tym dzieckiem w zależności od tego, gdzie się oczywiście idzie. Więc w tej pierwszej części właśnie te wszystkie takie rzeczy praktyczne.

omówiłam i też opowiedziałam pokrótce trochę o macierzyństwie, jak to wygląda, jak wygląda w ogóle życie takiej mamy, jak wygląda kwestia na przykład przedszkoli żłobków, jak my to godzimy w ogóle z życiem rodzinnym, a w drugiej części jest już taka typowa część właśnie zwiedzaniowa na zwiedzanie na fajne miejsca z dziećmi, żeby to nie był tylko właśnie medialna z dzieckiem, ale po prostu zabranie dziecka takiego małego też, czy małego, czy właśnie mówię...

13-12 lat, to już nie są takie małe dzieci, do miejsca, jest różnorodne, jest zielone, jest design, są piękne wystawy, są fajne muzea, czy zabytki. Także tego naprawdę myślę, że dzieciom też takie rzeczy, tym bardziej, że mamy teraz takie możliwości, żeby latać półtorej godziny w Europie i jesteś siub.

gdzie kiedyś czegoś takiego nie było, tylko się wsiadało w autokarę, tam ileś godzin się jechało, nie, to w ogóle było super luksusowe. Więc fajnie jest po prostu tym dzieciom pokazywać już ten świat, wiesz, są mniejsze i po prostu pokazywać im różnorodność, pokazywać im, że w Polsce jest tak, ale w innym miejscu jest inaczej, to też jest fajne, no nie, więc dlatego też stworzyłam, żeby jak najbardziej ułatwić właśnie takim rodzicom z dziećmi podróż.

Ania (19:24)
Dominika, powiedz mi, jak wygląda macierzeństwo w Mediolanie? Co różni się od Polski?

Dominika Maruszewska (19:30)
To znaczy tak, to co ja zauważyłam to jest to, że w ogóle jak kobieta zachodzi w ciążę to ty jesteś takim, mówię, świętym gralem po prostu na ulicy chodzącym, że wiesz, po prostu kobieta, która niesie wiesz w swojej łonie już potomka, który będzie wiesz, przyszłość tego kraju, no nie? Także ja się śmieję, ale tak jest trochę, że naprawdę jesteś traktowana kurczę jak

królowa po prostu. Na ulicach, w metrze, w knajpach. Kiedyś nie miałam rezerwacji, to mnie też wpuścili bez rezerwacji, bo kobieta w ciąży coś odsuńcie. Wiesz, lecisz, jak potem też latałam z moim synem do Polski takim właśnie małym, lecieliśmy, sama leciałam i wiesz, obładowana tymi wszystkimi tobołami, wózkiem, wiesz, dziecko, więc potrzebowałaś tych rąk.

to Włosi zawsze też pierwsi do pomocy, żeby właśnie pomóc, żeby coś przytrzymać, zabrać. Bardzo. I to wiesz, ty tego nawet nie musisz o to pytać. A z kolei, no niestety muszę powiedzieć, że jak latałam, jak z kolei był drugą stronę, że właśnie, wiesz, Polacy, no to kurczę nie zawsze, bardzo rzadko się z tym spotykam i to jest przykre, że ludzie nie wychodzą sami z inicjatywą, żeby pomóc. No nie? Bo to jest chyba albo takie przekonanie, że dobra, no...

Ania (20:30)
A ty zresztą kim miłe?

Dominika Maruszewska (20:51)
przecież sobie poradzisz, bo my kobiety, my Polki to sobie zawsze radzimy. Albo no nie wiem, też miałam sytuację, właśnie zapytałam dziewczynę, z chłopakiem jechała, siedzieli obok mnie i zapytałam, czy mogliby mi pomóc, zdjąć walizkę z góry, tego, tego, no walizkę, a już usłyszałam, że, że, że oni mają swoją też, nie, także, no takie, to było, to było, to było duże uderzenie.

To akurat muszę podkreślić, że to akurat widać pod tym kątem. W tej takiej różnicy macierzyństwo i wiem, pomoc na przykład takiej kobiecie. Ale jeżeli chodzi w ogóle o samo życie, to też tutaj w Mediolanie przynajmniej trochę jest też tak, że jako że żyjemy w duże miasto i też te godziny pracy są różne, jednak ludzie siedzą w tych korporacjach. Wiadomo, to też nie wszyscy pracują od 10 do 19, bo też się tak...

większości firm zdarza. Jest też ta godzina przerwy, która po prostu nie jest wliczona w czas pracy, ona jest jakby nie jesteś ośmiu godzin z godziną przerwy w środku tych ośmiu godzin, tylko masz dziewięć godzin tak naprawdę pracy. No więc zanim wrócisz do domu to się robi późno. No i bardzo często też bardzo dużo rodzin tak funkcjonuje, że po prostu dziecko jest często w placówkach długo.

jest odbierane przez nianie, potem ta niania czeka właśnie z dzieckiem w domu, aż się właśnie przyjedzie, rodzice przyjadą, ale też oczywiście dzięki temu, że mamy już teraz pracę zdalną, to jednak też są takie możliwości, że ludzie pracują z domu i tymi dzieciaczkami się jakoś tam można bardziej zająć i jest po prostu tego czasu więcej. No ja akurat my na początku też mieliśmy właśnie taki problem, bo ja jeszcze też rezygnowałam z etatu, potem już się przechodziłam na moją działalność tak na 100%, więc...

trochę tego żonglowania właśnie tym czasem było, ale udało nam się to tak poukładać, właśnie żeby mój syn tak samo miał, żeby ten czas był z nim spędzany i żebyśmy też nie byli non stop w pracy i widzieli się tylko weekendowo, nie? Także pod tym kątem akurat to było dobre, ale myślę, że to też jest kwestia po prostu domena dużych miast, że to tak funkcjonuje, a w kwestii na przykład takiego w ogóle wychowywania dzieci, tutaj podejścia do dzieci, to mówię...

Włosi w ogóle bardzo lubią dzieci, lubią zagadywać, lubią się uśmiechać, wiesz, czy w restauracji coś tam zawsze przyniosą, czy dziecko właśnie dostaje też jedzenie, priorytetowo, no nie do stołu, żeby właśnie nie czekało, jest, no wiec dzieci nie czekają, on po prostu już chce natychmiast. Także to tak jest.

I też co jeszcze chciałam powiedzieć, że placówki na przykład tak samo jest takie podejście. Wiadomo, to trochę się mija z tym, jak funkcjonuje po prostu życie takie zawodowe. nie, czyli od 10. do 19. No bo na przykład też adaptacja dzieci w placówkach trwa długo, ona potrafi trwać miesiąc. Także w ogóle wszystkie takie, nie wiem, procedury, które myślę, że w Polsce są krótsze, wiesz, dobra, szybko robimy, nie marzymy się, tylko działamy.

to tutaj jednak to się wydłuża, przykład, no nie wiem, chociażby kwestia odsmoczkowywania, odpieluchowywania. Są placówki, które na przykład są już dzieci, mieć odpieluchowane w przedszkolu, a są takie, które jeszcze, OK, dobra, jest, wiesz, dziecko ma czas po prostu. Ma czas, swoje tempo.

Ania (24:07)
A powiedz mi, czy pracodawcy, idą na rękę, jeśli chodzi o na przykład, chodzi mi o te wszystkie socjale?

Dominika Maruszewska (24:19)
To znaczy tak, akurat urlop macierzyński nie pieści, to jest dość, mówię, dlatego też ludzie często właśnie albo się nie decydują na dzieci, albo te dzieci mają też później, bo potrzebują właśnie mieć jakąś tam stabilizację, no nie wiem, mieszkanie chociażby już, czy po prostu gdzieś tam te takie podstawowe, powiedzmy, potrzeby zapewnione, żeby temu dziecku, żeby to dziecko mogło w jakichś komfortowych warunkach też się rozwijać i tak dalej.

więc macierzyński trwa 5 miesięcy. On jest też często liczony 2 miesiące przed porodem i 3 miesiące po porodzie, czyli tak naprawdę 3 miesięczne dziecko już możesz oddać do żłobka. To też się zmieniło, bo wyszło w ustawę w 2019 roku, która mówi o tym, że możesz pracować do ostatniego dnia, po prostu jesteś w pracy na dzień przed porodem, następnego dnia idziesz rodzić i od tego momentu liczy się urlop macierzyński, on wtedy trwa właśnie 5 miesięcy.

Tata ma 10 dni, czyli tacierzyński wynosi 10 dni. potem jest ten urlub, to jest płatne 80 procent, ten macierzyński, tacierzyński. A potem jest urlub wychowawczy, który trwa 3 miesiące matka, 3 miesiące ojciec i 3 miesiące też można między siebie podzielić. Często też kobiety biorą 3 miesiące, czyli mają pół roku, a tatusiowie 3 miesiące.

Także to jest akurat plusem jest taki, że ten urlop wychowawczy możesz brać właśnie na dni, na godziny, na tygodnie, możesz go całego wykorzystać od razu. Także to też wtedy trzeba jakoś tak, no też trzeba logistyki po prostu, żeby to jakoś tak wiesz, sensownie rozplanować. No i ten urlop wychowawczy jest płatny 30%. No nie? Także to też, także to też mówię, nie są, nie są jakieś tam kokosy, więc no dlatego mówię, często też kobiety na przykład rezygnują z...

z pracy, bo po prostu mi się nie opłaca, jak one mają iść do pracy, potem brać nianie, to lepiej zostać w domu. Także też jest np. taka możliwość, że do pierwszego roku życia dziecka można się zwolnić z pracy, dać prostu wypowiedzenie bez żadnego okresu, znaczy prostu się zwalniaż bez okresu wypowiedzenia i jest tak zwana, można trzymać taki socjal, który jest opłacany bez robocie.

które jest obliczane na podstawie lat przepracowanych, twojej pensji, tam są różne zmienne w tym. I po prostu to można otrzymać na przykład przez rok, półtora, do dwóch lat w ratach miesięcznych albo na przykład w jednej racie i to też można wykorzystać na rozwój swojej działalności.

Ania (26:53)
Co robisz, żeby nie zagubić się w tym wszystkim?

Dominika Maruszewska (26:57)
Tak. Wiesz co, my po prostu mamy kalendarz, przychodzi następny dzień i znaczy ja uważam, w ogóle to jest podstawa, żeby kobieta znalazła czas dla siebie, żeby to nie było tylko praca, dom, praca, dom, praca, dom, gotowanie, wiesz, ogarnianie, bo to po prostu można zwariować jak jesteś w takim wirze, więc znalezienie sobie jakiegoś, właśnie ja na przykład chodzę w poniedziałki na lekcje salsy.

i to w ogóle zaczęłam chodzić na salse, jak urodziłam mojego syna, bo to już będzie 3 lat jak chodzę na tą salse. I to jest po taki game changer, to ci tak podnosi energię życiową, że jak idziesz na taką lekcję, po prostu wiesz, ekstra. jeszcze oprócz tego wychodzimy np. jak jest cieplej, to też wychodzimy do klubów tańczyć salse, bo tutaj też w Mediolanie w ogóle Włosi tańczą salse, masa Włochów tańczy salse. Chodzimy też do takich klubów właśnie Latino.

I wiesz, ja potrafię wrócić o 3 w nocy i prostu następnego dnia obudzić się o 7 i mieć po prostu power na maksa, więc właśnie mówię, znalezienie sobie jakiegoś takiego, wiesz, zajęcia, hobby, nie wiem czy to kurs malowania, czy to jakieś szydełkowanie, wyjścia po prostu, cokolwiek, wiesz, dbanie też o relacje z koleżankami, żeby się spotykać. Wiadomo, też każda pracuje, no więc gdzieś tam...

to trzeba pogodzić, trzeba ustalić, ale jednak próbować starać się sobie ten czas taki wolny dla siebie znaleźć, dogadać się po prostu ze swoim mężem, partnerem, my się zawsze dogadujemy, mówię, kalendarz, ja na przykład, nie wiem, w danym tygodniu czy miesiącu mam jakieś tam daty, które chciałabym gdzieś tam sobie wyjść, czy coś zrobić dla siebie, no więc sobie wypisuję, potem wypisuje sobie Alberto i my tak po prostu 50-50 sobie to ogarniamy.

Potem też jest oczywiście czas dla nas wydwoje, bo też jesteśmy my, więc to też jest jeszcze rzecz ekstra. Także tutaj na przykład jak potrzebujemy, to faktycznie zadzwonimy po dziadków, czy mogliby przyjechać. mam też, co prawda moja sąsiadka zmarła w tym roku niedawno zresztą, ale też mam naprawdę kochanych sąsiadów, którzy mieszkają nad nami i też były jakieś takie sytuacje naprawdę podbramkowe, to też mogłam liczyć zawsze na pomoc sąsiadów i tak samo jak chcieliśmy gdzieś wyjść,

chcieliśmy wejść w jakiegoś oddechu, to po prostu też te dni planujemy, na przykład dwa w miesiącu i wtedy wiemy, że tu trzeba zadzwonić po dziadków i się z nimi dogadać, no nie?

Ania (29:21)
czyli randki jeszcze są ważne.

Dominika Maruszewska (29:23)
Tak, koniecznie. Potem jest dziecko między wami i czasem wysyłamy sobie jakieś tam zdjęcia jak byliśmy 5 lat temu i siedzimy w Barcelonie na dachu przy basenie i o, co, byliśmy wypoczęci i młodzi. Widać to na twarzy, nawet to się zmienia, ale to jest ważne bardzo, bo potem jak się tym zagubisz, to ludzie się od siebie oddalają.

Ania (29:48)
Właśnie utrzymujesz kontakt tam z Polakami w Mediolanie? Jest tam dużo Polaków w ogóle?

Dominika Maruszewska (29:54)
Tak statystycznie wydaje mi się, że więcej jest w Rzymie w ogóle Polaków. Ja kiedyś byłam, ale to już było dawno, parę lat temu ładnych, byłam kiedyś na jakimś spotkaniu właśnie Polaków w Mediolanie. Generalnie ja szczerze mówiąc jakoś tak, wiesz, to nie wynika z tego, że ja nie chcę, tylko po prostu, wiesz, to jest trochę tak, że każdy ma swoje życie, każdy trochę wsiąka w to życie i ja po prostu nie szukam jakoś tak jakichś takich spotkań, żeby poczuć się lepiej.

że jest mój rodak, to ja się czuję lepiej, żeby sobie z nim pogadać. Tylko jeżeli na przykład kogoś poznam czy spotka, też miałam takie sytuacje, że kogoś spotykałam na ulicy, albo na imprezie się okazało, że dziewczyna jest Polką, to fajnie jest sobie pogadać, ale jakoś żeby specjalnie organizować wydarzenia czy wyjścia, nie miałam oprócz tego jednego razu okazji, nie śledzę tego.

tej społeczności czy czy ludzie się tutaj spotykają czy nie. Nie wiem nawet czy się specjalnie spotykają.

Ania (30:52)
A tęsknisz za czymś z polskiej? Na przykład, nie wiem, jedzenie. Nie możemy porównywać polskiego jedzenia, nie wiem, z polskim.

Dominika Maruszewska (30:57)
Nie no to oczywiście.

Ale

nie no, masy w Polsce jest najlepsze. Masy to jest życie po prostu. Poznaj okolice, ja w ogóle z przedszkola to mówię, moje danie przedszkolne to były pery z gzikiem, czyli ziemniaki z twarogiem. I to jest coś, że twarogu i ziemniaków i takiego masła, no to po prostu tutaj nie zjesz. Nasze ogórki kiszone czy śledzie, to są rzeczy, których włośnie po prostu nie zrozumieją.

czy wiesz, jajka z majonezem specjalnie, majonez musi być konkretny, musi być polski, tam te włoskie majonezy to w ogóle jest wiesz, to jest skandal, to nie jest majonez, więc wiesz, mówię niech nie robią majonezu, także no nie, są takie wiadomo tradycyjne rzeczy, barszcz na przykład robię sama też w domu, robię zakwas, więc takie rzeczy też gdzieś tam wprowadzam, pierogów mi się nie chce lepić, może właśnie ewentualnie też jak tutaj Polki jakieś lepią, to wtedy chętnie się podłączę, ale tak to mówię, no z jedzenia no to wiadomo, te klasyki.

Ania (32:02)
A powiedz mi właśnie jeszcze jakie są jakieś takie wartości albo tradycje polskie, które starasz się przekazać swojemu dziecku?

Dominika Maruszewska (32:11)
Wiesz co, ja myślę, że to są ogóle chyba wartości takie ludzkie po prostu, no nie? Że to nawet nie tyle, że polskie, tylko po prostu ja chcę wychowywać mojego syna, wiadomo on jest jeszcze malutki, ale jeszcze dużo rzeczy mamy czas, żeby mu przekazać, ale na pewno chciałabym go wiesz i uczyć szacunku do natury i to jest dla mnie bardzo ważne i w ogóle takiego szacunku w ogóle do ludzi, do wiesz co, do świata w tym sensie, tej takiej różnorodności też, no nie?

To, że ktoś myśli w inny sposób niż ty, nie znaczy, że to jest złe. Żeby budować w nim takiego obywatela świata, nie tylko, że on jest z Włoch i Polska, bo też tę polską kulturę chce mu przekazywać. Julian Tuwim też jest z nami na porządku dziennym, jakieś tam książeczki to tak. Ale myślę, że to jest chyba dla mnie najważniejsze, żeby był po prostu dobrym człowiekiem.

Ania (33:10)
Gdybyś miała cofnąć się o 10 lat i spotkać młodszą siebie tuż przed wyjazdem, co byś jej powiedziała?

Dominika Maruszewska (33:17)
Że mam w ogóle się nie bać i wiesz i iść na przód, bo ja pamiętam jaka ja byłam przerażona, ile w ogóle ja decyzji takich wiesz podejmowałam w lęku, w stresie, czy mi się uda, ale jednak coś mnie zawsze tutaj trzymało i zawsze gdzieś tam słyszałam w głowie, gdzieś tam po prostu z tyłu głowy, że uda się, że będzie dobrze, żeby się nie bać, żeby działać, że wszystko przyjdzie w swoim czasie, że jednak

że naprawdę masz wpływ na swoje życie. Możesz decydować i mieć wpływ, jeżeli coś ci nie będzie pasować, zawsze możesz z tego zrezygnować, ale żeby iść przed siebie i się po prostu nie bać. Nie jesteś bezsilna.

Ania (34:04)
A co ci daje dziś największe poczucie spełnienia?

Dominika Maruszewska (34:09)
Wiesz co, chyba to takie życie, które zbudowałam na własnych zasadach, wiesz, nie czułam, żyjąc tutaj tyle lat, ja nie byłam, nie słyszałam tego, że ja muszę mieć do pewnego wieku dzieci, że ja muszę już mieć samochód, że ja muszę mieć kredyt i dom i nie wiem, że coś już mi wypada albo mi nie wypada.

Że po prostu płynę takim flow, robię to co mi się podoba i czuję się w tym wszystkim wolna. Z tego się bardzo cieszę, że generalnie to co ja sobie założyłam to się po prostu spełniło. Były różne przeszkody po drodze, ale one służyły temu, żeby mieć teraz taką głowę jako mamie i takie wartości jakie wyznaję i po prostu to jest dla mnie istotne.

Ania (35:03)
A powiedz mi jeszcze na koniec chciałam zapytać Ciebie o Twój Instagram, dostajesz jakieś wiadomości od ludzi, co ich najbardziej inspiruje? Czy oni się do Ciebie zwracają?

Dominika Maruszewska (35:15)
zwracają w sensie o, masz na myśli, o życie. Tak, zdecydowanie, zdecydowanie odzywałem się o życie, o pracę, o... Ja w ogóle też napisałam taki przewodnik, który się nazywa Vademecum Życia we Włoszech, przewodnik po emigracji od zera do bohatera i ja całą moją ścieżkę od początku do końca, ja ją po prostu tam opisałam.

Ania (35:20)
Dzięki

Dominika Maruszewska (35:38)
Łącznie z różnymi wywiadami z osobami właśnie z włoskiego rynku pracy, rekruterami, hit hunterami, umowy, biurokracje itd. włoską. Także ja też to wszystko opisałam, po prostu wiem, że ludzie chcą spróbować, chcą, ale właśnie mają te obawy, które ja też miałam na samym początku, ale już to wszystko przeszłam i teraz właśnie z uśmiechem spoglądam w przeszłość.

że tak się bałam, a dzisiaj po prostu uśmiecham się i czuję satysfakcję z tego powodu. Także ludzie piszą jak najbardziej o pracy, o zarobki, o jakość życia, gdzie jest lepiej. W ogóle ja widzę, że ludzie też może nie tyle, że byli zagubieni, ale też chcieliby coś zrobić z tym swoim życiem. Czują jakąś potrzebę zmiany, ale jednak coś ich tam blokuje. Więc potrzebują też jakiegoś takiego właśnie...

Ania (36:27)
Mhm.

Dominika Maruszewska (36:34)
bodźca, żeby może zacząć działać albo właśnie takiej motywacji, żeby podjąć decyzję.

Ania (36:40)
A gdzie może ten przewodnik znaleźć,

Dominika Maruszewska (36:44)
mnie w moim sklepie na stronie www.ochmilanow.pl, łamane na sklep i tam też jest właśnie przewodnik po życiu emigracji.

Ania (36:54)
Plana przyszłości.

Dominika Maruszewska (36:57)
O! Moje najbliższe plany, ja w ogóle ostatnio to, to co ja planuję w pierwszej kolejności to są przyjemności. Bo wyszłam z takiego też, to jest w ogóle też jakiś taki ostatni temat u mnie, żeby się nie zajezdżać pracą i tylko jakimiś celami, tylko właśnie dbać o tą taką stronę przyjemnościową, więc moje plany to są, to są aktualnie wiesz, pójdę na wystawę Armaniego na przykład.

Ale plany na przyszłość, wiesz co, nie wiem. Myślę, że ja podejmuję decyzję po prostu tak na bieżąco, na to co w najbliższym czasie ma się wydarzyć albo to co bym chciała, żeby się wydarzyło. I płynę z życiem. To co ma przy niej życie to po prostu, wiesz, sprawdzam, testuję, jeżeli coś przychodzi to sprawdzam czy chcę, czy nie chcę w to wchodzić i patrzę co się dzieje.

Ania (37:47)
A jest jakiś kraj, który chcielibyś odwiedzić?

Dominika Maruszewska (37:53)
No nie, to w ogóle, jednej tej bym, myślę, że bym rzuciła w ogóle wszystko i pojechała dookoła świata. To też, to też takie plany, wiesz, w głowie mam i były, bo ja po prostu kocham podróżować, więc...

Może nie rzucam się od razu na jakieś takie najdalsze kierunki. W ogóle mieliśmy też w planach Stany, ale to był rok 2020. To miała być nasza podróż poślubna, która niestety nie wypaliła i to są na przykład właśnie, widzisz, jest decyzja i czasem przychodzi właśnie coś, co niestety nie uda ci się czegoś tam zrealizować, ale wiesz.

Ania (38:30)
Zostawiasz wszystko otwarte. Dzisiaj to pytanie zadaję często swoim gościom, ale dzisiaj to jest bardzo na czasie, bo spotykamy się w Dzień Niepodległości. Nasz Empire State Building zapalony został wczoraj na biało-czerwono, co jest bardzo fajne, bo to jest chyba pierwszy raz w historii, kiedy ja tutaj jestem, że naprawdę są polskie kolory. Powiedz mi...

Dominika Maruszewska (38:31)
Wszystko jest otwarte, tak, tak, tak.

Ania (38:58)
Co znaczy dla ciebie Made in Poland?

Dominika Maruszewska (39:00)
Dużo dla mnie znaczy. Dużo. To nawet tak wiesz, w jednym zdaniu to jest ciężko powiedzieć, ale w ogóle to mi się kojarzy wiadomo, no z dzieciństwem, z ciepłem, ze świętami Bożego Narodzenia, które są przepiękne i moim zdaniem najpiękniejsze w Włoszech tak się świąt nie obchodzi jak u nas, z tą pierwszą gwiazdką.

z chlebem, chrupiącą skórką, z masłem, taką walecznością, taką odwagą, bo Polacy naprawdę jak potrafią się, myślę, że też te lata wojny i tego jak został przetrzepany nasz kraj w czasie II wojny światowej wcześniej, to prostu Polacy mają już we krwi taką waleczność, taką, wiesz, my sobie nie damy, my sobie ogarniemy, my sobie załatwimy wszystko, no nie?

Także to jest, mówię, ta waleczność taka w nas, czy chociażby parawany rozstawiane na polskiej plaży. I to też ma swój klimat, nasze lasy, jeziora, dużo bardzo natury takiej. Mi się właśnie z tym kojarzy Polska.

Ania (40:12)
Dominika, dziękuję Ci bardzo serdecznie. Dziękuję, że znalazłaś czas, żeby się ze mną spotkać. Na zakończenie powiedz jeszcze raz, gdzie, jeśli ktoś został zainspirowany tą rozmową, gdzie można Cię znaleźć?

Dominika Maruszewska (40:27)
Można mnie znaleźć na moim Instagramie ochmilano albo wpisując domika maruszewska po prostu i też na moim blogu www.ochmilano.pl Także tam też można znaleźć różne artykuły, też moje produkty na Facebooku no i tyle i w sieci generalnie.

Ania (40:48)
Kochani,

zapraszam Was serdecznie do odwiedzenia Dominiki, do odwiedzenia jej strony, bo bardzo fajna, inspirująca stronka. Ja jeszcze raz Ci bardzo dziękuję.

Wygląda na to, że wszystko masz, ale życzę Ci dalszych sukcesów, powodzenia. i niech ten świat stoi dla Ciebie szeroko otwarty i niech same good vibes do Ciebie przypłyną.

Dominika Maruszewska (41:18)
Bardzo

dziękuję, dzięki serdecznie, super, bardzo miło, dzięki.

Ania (41:20)
Dziękuję.